Art journal, czyli artystyczny dziennik/zeszyt wspomnień
Jakie to relaksujące, resetujące głowę i zwyczajnie miłe! Tworzenie art journala to robota na długie wieczory, trochę tu, trochę tam. Czekanie aż wyschnie, szukanie kolorów, dopasowywanie materiałów i dobieranie faktur, wycinanie zdjęć i obrazków. Łączenie ich. Zmiany decyzji. I zbieractwo — papierów i papierków, wstążek, materiałów, sznurków. No i ta myśl przewodnia: nie musi być perfekcyjnie, urok takiego notesu polega na obfitości i zmienności. To zapis chwili, dlatego można bawić się stylami, każda rozkładówka może być inna, co człowiekowi w sercu gra!
Mój warsztat pracy mieści się w walizce i pudełku. W walizce trzymam żelową płytkę, która jest dla mnie podstawą działania — tła stron dzięki niej są niepowtarzalne, wałki, grunt, kleje, pędzelki i farby, szpatułki, taśmy. W pudełku wyrwane z gazet strony z ciekawymi ilustracjami, papiery, pergaminy, tekturki, naturalne materiały, koronki, zaproszenia, koperty — nie wiadomo kiedy co się przyda.
Ważny jest notes/zeszyt. Można kupić gotowy, można zrobić z luźnych kartek. Ja wybieram trzecią możliwość — starą książkę, byle była szyta i miała twardą oprawę. Każdy ma książki, które trzyma, bo żal wyrzucić, tu daje się im nowe życie, choć dla bibliofila wyrywanie stron może być trudne, przynajmniej na początku.
Mamy książkę, więc bierzemy się za środek. 200, 300 stron — to trzeba odchudzić! Przeczytałam gdzieś o zasadzie - 2 kartki ze sobą sklejamy, kolejne cztery usuwamy. Miejsce po wyrwaniu będzie niewidoczne — kartki wzmacnia się taśmami. Ja używam do tego papierowych białych taśm malarskich. Potem dodatkowo można nakleić na nie ozdobną taśmę washi.
Kartki wyrwane — książka jest nieźle przetrzebiona, ale tak trzeba. Wzmocnione, bo sklejone ze sobą dwie kartki pokrywamy gruntem malarskim, aby nie przepuszczały farb, tuszów itp., to wzmacnia papier, ale też ładnie rozjaśnia druk. Zamiast gruntu, w ostateczności można użyć białej/ecru farby akrylowej. Mamy więc odchudzoną książkę i sklejone, zagruntowane kartki, I tu zaczyna się zabawa!
Do tworzenia bazy, czyli teł, używam płytki żelowej, którą uwielbiam (monoprint). Odbijanie farby z płytki na papier daje niesamowity efekt, jeszcze większy, jeśli łączymy różne kolory, nakładając je na siebie. Płytkę można wykorzystać do przenoszenia odbicia różnych faktur, ale — co jest już wyższą szkołą jazdy — zdjęć.
Na gotowe tło można naklejać różne elementy, komponując swoje strony. Dodaję dodatkowe strony - przekładki z cienkich, prześwitujących papierów, doklejam koperty, wklejam kawałki papieru czerpanego, który sama robię. Art journal może być tematyczny — wspomnienie z podróży, zbiór ulubionych wierszy, zielnik, album poświęcony ulubionym filmom, książkom itd. Może też być też wizualnym pamiętnikiem — miszmaszem różnych chwil, ulubionych obrazów, tekstów. Można bawić się stylami, komponując strony z jedną myślą przewodnią, lub iść na żywioł i robić to tak, jak się ma ochotę. Totalna dowolność.
Do tworzenia bazy, czyli teł, używam płytki żelowej, którą uwielbiam (monoprint). Odbijanie farby z płytki na papier daje niesamowity efekt, jeszcze większy, jeśli łączymy różne kolory, nakładając je na siebie. Płytkę można wykorzystać do przenoszenia odbicia różnych faktur, ale — co jest już wyższą szkołą jazdy — zdjęć.
Na gotowe tło można naklejać różne elementy, komponując swoje strony. Dodaję dodatkowe strony - przekładki z cienkich, prześwitujących papierów, doklejam koperty, wklejam kawałki papieru czerpanego, który sama robię. Art journal może być tematyczny — wspomnienie z podróży, zbiór ulubionych wierszy, zielnik, album poświęcony ulubionym filmom, książkom itd. Może też być też wizualnym pamiętnikiem — miszmaszem różnych chwil, ulubionych obrazów, tekstów. Można bawić się stylami, komponując strony z jedną myślą przewodnią, lub iść na żywioł i robić to tak, jak się ma ochotę. Totalna dowolność.
Na zdjęciach mój pierwszy totalnie eksperymentalny art journal, na nim się uczyłam, robiłam błędy, testowałam materiały i możliwości. To dopiero początek - te strony będą się zmieniać i żyć swoim życiem., Pojawią się nowe obrazy i teksty, małe elementy i ozdoby. W ubiegłe wakacje bawiłam się w robienie kadzideł, w te - bez walizki nigdzie się nie ruszam ;)
Komentarze
Prześlij komentarz