Ukraina, Olena Michajłowa-Rodina, Ludmiła Nikorycz
Książka dla polskich dzieci o Ukrainie. Pomysł jej wydania pojawił się tuż po wybuchu wojny — do wydawnictwa trafiały pytania, czy znajdzie się coś do zrobienia dla ukraińskich autorek i ilustratorek, które opuściły swoją ojczyznę zaraz po 24 lutym. Wśród tej grupy osób, które uciekły z Kijowa była Olena Michajłowa-Rodina i Ludmiła Nikorycz. Teściowa i synowa.
Olena Michajłowa-Rodina jest ilustratorką (zilustrowała ok. 30 książek) i malarką. Maluje portrety, pejzaże i martwe natury. Studiowała na ASP w Sankt-Petersburgu na wydziale grafiki, całe życie mieszkała w Kijowie. Ludmiła Nikorycz, graficzka, pochodzi z Czerniowic, a studiowała w Kijowie. Książka „UKRAINA” to jej debiut. Wydawczynie stwierdziły, że to dobry pomysł, by o Ukrainie opowiedziały ukraińskie autorki, a nie Polacy. I powstała książka „Ukraina” tętniąca kolorami i życiem, w której główny nacisk został położony na ilustracje (bardzo mi się podobają!). Tekstu jest tu mniej.
Olena Michajłowa-Rodina jest ilustratorką (zilustrowała ok. 30 książek) i malarką. Maluje portrety, pejzaże i martwe natury. Studiowała na ASP w Sankt-Petersburgu na wydziale grafiki, całe życie mieszkała w Kijowie. Ludmiła Nikorycz, graficzka, pochodzi z Czerniowic, a studiowała w Kijowie. Książka „UKRAINA” to jej debiut. Wydawczynie stwierdziły, że to dobry pomysł, by o Ukrainie opowiedziały ukraińskie autorki, a nie Polacy. I powstała książka „Ukraina” tętniąca kolorami i życiem, w której główny nacisk został położony na ilustracje (bardzo mi się podobają!). Tekstu jest tu mniej.
„Książka ta pokazuje Ukrainę, jaką znaliśmy jeszcze do niedawna. Po inwazji rosyjskiej wiele się zmieniło i jej rzeczywistość wygląda teraz inaczej. Mamy jednak nadzieję, że w przyszłości znów będzie taka, jak na tych stronach” - czytamy na pierwszej stronie.
Autorki zapraszają nas na spacer po ukochanej Ukrainie, tej sprzed 24 lutego. Wędrujemy przez miasta: Kijów, Charków, Odessę, Mariupol, Lwów, poznajemy historię, kulturę, zabytki, ludzi ważnych dla państwa, symbole, zwyczaje i ludowe tradycje.
Dużo tu ciekawostek i zaskoczeń. Przyznam, że mało wiedziałam o Ukrainie. Wiecie, że najdłuższa rzeka Dniepr jest tak szeroka, że w niektórych miejscach, płynąc jej środkiem, nie widzi się brzegów? Że wśród 42 milionów mieszkańców Ukrainy jest ponad 100 narodowości? Że kijowskie metro jest najgłębsze na świecie — stacja Arsenalna znajduje się 105 metrów pod ziemią? Że kolęda Carol of the Bells pochodzi z Ukrainy? Słyszeliście o trombicie? Aborygeni mają didgeridoo, a Huculi — karpaccy górale — instrumenty z kilkumetrowych drągów, których dźwięk niesie się bardzo daleko, co ułatwiało komunikowanie się w górach (obecnie raczej się ich nie usłyszy, można je obejrzeć w Muzeum Huculszczyzny w Kołomyi).
Szkoda, że ta książka nie jest dłuższa, bo jest nie tylko potrzebna, ale i bardzo ciekawa. Bo daje obraz sąsiadującego z nami kraju, którym jakoś szczególnie się nie interesowaliśmy. Bo może za blisko, za mało egzotycznie. No i ta nasza wspólna historia jak otwarta rana.
Teraz tak dużo się zmieniło. Świat stanął na głowie, a nasze oczy zwrócone są ku Ukrainie. A my mieszkamy i żyjemy obok siebie, na tym samym osiedlu, robimy zakupy w tych samych sklepach, jeździmy tymi samymi autobusami, nasze dzieci chodzą razem do szkół. Bądźmy ciekawi siebie i miejsc, z których nasi do niedawna goście, teraz już sąsiedzi, pochodzą. A książka „Ukraina” budzi ciekawość i chęć dowiedzenia się więcej — zarysowuje kontekst, pokazuje nici łączące nas ze sobą i światem. Może być punktem zaczepienia, jakiś jej fragment, ciekawostka — impulsem do rozmowy, do poznania się, do bycia bliżej. To potrzebne szczególnie w szkołach, bo mam wrażenie, że dzieciakom trudno jest nawiązać głębsze relacje i choć siedzą razem w ławkach — są osobno, w swoich grupach.
Komentarze
Prześlij komentarz