Między światem a zaświatem, Katarzyna Jackowska-Enemuo, il. Nika Jaworowska-Duchlińska
Na tę książkę czekałam. Bardzo! Bo taki temat. Bo takie ilustracje. Bo ciekawość ogromna. I intuicja, że ta książka to będzie TO!
Książki o śmierci są dla mnie bardzo ważne. Po śmierci Taty wypełniłam całą półkę. Bardzo chciałam wiedzieć, coś znaleźć — odpowiedzi, potwierdzenia i być bliżej. Czytałam dużo książek. Książek pisanych przez psychologów, duchownych i religijnych guru, ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, lekarzy. Ale to książki dla dzieci dały mi ukojenie. Zaczęłam je zbierać. I tak mi zostało. I pozostała ciekawość, jak postrzegano ten temat kiedyś, dawno temu i nieco bliżej, aż do dziś... Bo coś w tej pieśni śpiewanej od wieków musi być prawdziwego, te powtarzające się motywy nie wzięły się znikąd. Coś jest. Wszystko jest tylko kwestią interpretacji. I wyczucia.
Dlatego czekałam na „Między światem a zaświatem” niecierpliwie. I bardzo ucieszyłam się, gdy wreszcie miałam książkę w rękach. Bo jest piękna od początku do końca. Co tam piękna, wizualnie ZACHWYCAJĄCA! A jak zaczęłam czytać, to wpadłam, przepadłam!
Zaświat jest. Ta piąta strona, którą czujemy opuszkami palców, choć tak trudno ubrać ją w słowa. Coś szepce, coś mówi, gdzieś blisko coś się dzieje, ktoś daje znać, ktoś stamtąd przychodzi i pomaga. Przedsionek do DALEJ i POTEM. Ciągle blisko, tak bardzo, że nasze światy przechodzą przez siebie, nakładają się, przenikają... Snuje się jak dym, jak mgła, pojawia się i nim zdążymy go dotknąć — rozmywa się, znika. Nie rozumiemy, ale wierzymy, nie ogarniamy wyobraźnią, ale czujemy.
Ta książka jest opowieścią, która plecie się od zarania świata. Przekazem o tym, co wiemy, co nam się wydaje. Może co się okazało albo na co wychodzi. To opowieść wyśpiewywana od setek lat, może słowa się zmieniają, ale sedno jest to samo. To historie o tym, jak widzimy i interpretujemy to, co wydaje się być na wyciągnięcie ręki, jak tłumaczymy sobie, czego nie rozumiemy. To ciche szepty i podszeptywania, mruczanki o zmierzchu, kiedy cienie kładą się długie i ciemność wchłania światło. To historie zaczerpnięte z tradycyjnych podań i wierzeń, coś może się wydarzyło, coś pewnie dodano, w coś pewnie wierzono. To nasze dziedzictwo ludowe, kulturowe.
Książki o śmierci są dla mnie bardzo ważne. Po śmierci Taty wypełniłam całą półkę. Bardzo chciałam wiedzieć, coś znaleźć — odpowiedzi, potwierdzenia i być bliżej. Czytałam dużo książek. Książek pisanych przez psychologów, duchownych i religijnych guru, ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, lekarzy. Ale to książki dla dzieci dały mi ukojenie. Zaczęłam je zbierać. I tak mi zostało. I pozostała ciekawość, jak postrzegano ten temat kiedyś, dawno temu i nieco bliżej, aż do dziś... Bo coś w tej pieśni śpiewanej od wieków musi być prawdziwego, te powtarzające się motywy nie wzięły się znikąd. Coś jest. Wszystko jest tylko kwestią interpretacji. I wyczucia.
Dlatego czekałam na „Między światem a zaświatem” niecierpliwie. I bardzo ucieszyłam się, gdy wreszcie miałam książkę w rękach. Bo jest piękna od początku do końca. Co tam piękna, wizualnie ZACHWYCAJĄCA! A jak zaczęłam czytać, to wpadłam, przepadłam!
Zaświat jest. Ta piąta strona, którą czujemy opuszkami palców, choć tak trudno ubrać ją w słowa. Coś szepce, coś mówi, gdzieś blisko coś się dzieje, ktoś daje znać, ktoś stamtąd przychodzi i pomaga. Przedsionek do DALEJ i POTEM. Ciągle blisko, tak bardzo, że nasze światy przechodzą przez siebie, nakładają się, przenikają... Snuje się jak dym, jak mgła, pojawia się i nim zdążymy go dotknąć — rozmywa się, znika. Nie rozumiemy, ale wierzymy, nie ogarniamy wyobraźnią, ale czujemy.
Ta książka jest opowieścią, która plecie się od zarania świata. Przekazem o tym, co wiemy, co nam się wydaje. Może co się okazało albo na co wychodzi. To opowieść wyśpiewywana od setek lat, może słowa się zmieniają, ale sedno jest to samo. To historie o tym, jak widzimy i interpretujemy to, co wydaje się być na wyciągnięcie ręki, jak tłumaczymy sobie, czego nie rozumiemy. To ciche szepty i podszeptywania, mruczanki o zmierzchu, kiedy cienie kładą się długie i ciemność wchłania światło. To historie zaczerpnięte z tradycyjnych podań i wierzeń, coś może się wydarzyło, coś pewnie dodano, w coś pewnie wierzono. To nasze dziedzictwo ludowe, kulturowe.
Pełne tajemnicy i magii historie opowiadane w warstwie tekstowej, rozkwitają w malarskich ilustracjach. Ilustracje Niki to niezwykłe obrazy nienazwanego i tej Pani i Czarodziejki, która nigdy nas nie opuszcza, idzie z nami ramię w ramię, łeb w łeb, od początku do końca. Której się boimy i która nas przywołuje. Której jesteśmy ciekawi i o której chcemy zapomnieć. Ilustratorka rozmalowała karty tej książki, stworzyła coś, w czym można się zakochać. Pełne tajemnicy, nasycone odcieniami zgaszonej czerwieni obrazy tworzą jakiś inny świat, nienamacalny i niedotykalny. Mam gęsią skórkę patrząc na ilustracje, wciągają mnie, czuję, jakby jakaś przestrzeń daleka podeszła pod drzwi. Wsuwała się przez okno. A ja jakbym była bliżej poznania tajemnicy.
Katarzyna Jackowska-Enemuo prowadzi opowieści w sposób lekki i naturalny, co nie dziwi, wszak jest opowiadaczką historii. Przywołuje wiele postaci i rzeczy, które są łącznikami, pomostami między światem a zaświatem. To Leszy opiekun Drzew, to Drzewo świata, to Żmij, strażnik Bramy, Mikołaj — opiekun wilków, Pszczoła — przewodniczka dusz, to Dziad — posłaniec i pomocnik... Robi to w sposób zrozumiały — choć te historie sięgają wielu dziesiątek lat wstecz, opowiedziane współczesnym językiem stają się bliższe i dla dzieci i dla dorosłych. Po każdej opowieści jest wyjaśnienie, podrozdział „Dla dociekliwych”, w którym autorka tłumaczy różne zjawiska, wierzenia, legendy — skąd się wzięły, dlaczego pewne zjawiska tak interpretowano itd. Dlaczego wielką czcią otaczano drzewa, dlaczego żmije miały poważanie — te wszystkie historie zbliżają nas do natury, wzbudzają w nas szacunek dla miejsc i przyrody, wyciągają z zapomnienia prawdy i tradycje, od których odeszliśmy.
Te opowiadania-bajania są jak otulacze, jakoś raźniej się robi na duchu, a zaświat nie budzi strachu, tylko ciekawość, bo przecież „i świat i zaświat nosimy w sobie”.
Brawo dla wydawnictwa Albus za podjęcie tego tematu, brawo dla Niki Jaworowskiej-Duchlińskiej za zabranie nas w miejsca, których widok zapada w pamięć — będziemy kołysać je w sobie i dla autorki, za piękną wędrówkę [...] do krainy-niekrainy, w której możliwe jest to, co na świecie nie jest możliwe [...]
Komentarze
Prześlij komentarz