Atrakcje Krynicy-Zdroju, czyli 15 miejsc, które warto odwiedzić!
Wakacje w mieście to nie moja bajka (okazało się, że młodzi też wolą przestrzeń i harce pod lasem), ale czas, który spędziliśmy w Krynicy będziemy miło wspominać. Choć turystów tu mnóstwo, co nie dziwi, bo to uzdrowisko, a do tego w malowniczym miejscu, to można wydeptać tu swoje własne dróżki, a jak miasto zmęczy - uciec gdzieś na szlak, w zielone.
Przyznam, że nachodziłam się jak nie pamiętam kiedy, ale też polubiłam siedzenie na ławce z książką i kubkiem Tadeusza, gdzieś tam kątem ucha rejestrując popisy ulicznego saksofonisty.
W Krynicy nie brakuje atrakcji dla rodzin z dziećmi, dzieci i seniorów (z tego co przyuważyliśmy ta ostatnia grupa bawiła się najlepiej). A jak dodamy do tego okolicę — czasu nie starczy, by wszędzie pójść, zobaczyć, przeżyć. Ponieważ nasz wyjazd był krótki, bo tygodniowy, chcieliśmy jak najwięcej wycisnąć z samego miasta, co nam się udało. Bo co wieczór padaliśmy do łóżek jak muchy, a mój krokomierz codziennie informował mnie o kolejnym osobistym rekordzie.
Dla mnie Krynica to przede wszystkim Nikifor i piękna drewniana zabudowa w stylu szwajcarskim. Same góry — nie będę tu czarować — nie wzbudzają we mnie jakiegoś wielkiego entuzjazmu, ale już lasy i rośliny — jak najbardziej!
Plus dla miasta: widać ogromną dbałość o każdy centymetr, Zakopane może się schować. Jak wszędzie, gdzie są turyści jest tu trochę kiczu, ale zachowane są proporcje, a miasteczko jest bardzo zadbane.
1. Drewniane wille z 19/20 wieku
Drewniana zabudowa robi ogromne wrażenie i jest atrakcją miasta: duże wille z wykuszami, wieżyczkami i rzeźbieniami, pięknymi gankami, balkonikami i werandami!
Bulwary Dietla to raj dla oczu (ale charakterystyczną dla Krynicy zabudowę widać w całym mieście). Wille Biała Róża, Biały Orzeł, Witoldówka, Węgierska Korona, Kosynier, Romanówka to jedne z wielu, obok których trudno przejść obojętnie.
Warto zwrócić uwagę na wille Szwarcówka i Orlęta, w których pod koniec życia mieszkał Nikifor.
Bardzo miłe miejsce, kto chce może poleżakować na zboczu, kto nie - pochodzić i poeksperymentować z żywiołami. Na 5 hektarach można przeprowadzać doświadczenia związane z wodą, ogniem, powietrzem i ziemią. Ciekawostką jest też park miniatur najważniejszych budynków w mieście. Dla mnie to miejsce będzie kojarzyć się dosyć osobliwie... z Monetem. Słowo daję, widziałam tu jego sobowtóra!
Pijalni wód leczniczych ci tu dostatek! Ja ulubiłam sobie najbardziej Małopolską, a to ze względu na rośliny - to niemal ogród botaniczny! Takich monster (monstrualnych!), beniaminów, palm, bananowców i innych roślin nigdzie nie widziałam. Z wód pijałam najczęściej Tadeusza (na początku obrzydlistwo, z każdym dniem jednak smakował mi coraz bardziej, wręcz był orzeźwiający), próbowałam też Jana, Słotwinkową i Zubera..
O muzeum napisałam w poprzednim wpisie, czyli TU. (...) W Muzeum Nikifora w Krynicy Zdrój (willa Romanówka, Bulwary Dietla) prezentowane są prace artysty: rysunki i szkice, których nie zdążył już pokolorować, obrazki kolorowane kredkami i obrazy malowane farbami akwarelowymi i olejnymi, gwasze. Tu też można obejrzeć osobiste rzeczy — nie ma ich wiele, bo malarz żył niezwykle skromnie. Duża drewniana, ludowa skrzynia, w której trzymał swoje prace (i na której długie lata spał), walizeczka, z którą chodził w plener, kredki, akwarele, pieczątki (wierzył w ich moc, swoje prace ostemplowywał) zebrane w jednej gablocie, kapelusze, kamizelka.... Modlitewnik-szkicownik.
Muzeum nie jest duże, ale daje obraz Nikifora i jego sztuki. Kilka sal z eksponatami, dotykowymi monitorami, na których można obejrzeć zdjęcia, dokumenty, obrazy. W jednym z pomieszczeń prezentowany jest film o Nikiforze — można podejrzeć malarza przy pracy na krynickim murku z towarzyszącym mu wiernie psem Hałko.
Nikifor doczekał się swojej alei: Alei Nikifora. To tam, na skwerze stoi pomnik (przed Pijalnią Jan i Józef). Jego autorem jest Czesław Dźwigaj. Na drugi można się natknąć przy wjeździe kolejką na Górę Parkową, autorstwa Wiesława Ciągło. Szczerze, to nie wiem, czy chciałabym obejrzeć go drugi raz...
Mały cmentarz na obrzeżach miasta w malowniczej okolicy. Po odwiedzeniu muzeum warto tu przyjść i zapalić świeczkę. Miejsce, jak i sam pomnik, robią wrażenie. Na grobie do polskiego napisu „Nikifor Krynicki” dodano po latach łemkowski: „Никифор Єпіфан Дровняк” („Nikifor Epifan Drowniak”). Nagrobek wykonał rzeźbiarz Bolesław Chromy.
Zawsze bardzo mnie cieszą takie miejsca i takie odkrycia na trasie wakacyjnego wędrowania! Księgarnia Dziecięca Drzewiec jest miejscem, które - jeśli się nie dość uważnie rozglądacie - można przeoczyć. Schowane wejście (trzeba przejść przez pijalnię), jedna tablica na zewnątrz i plakat na szybie. A przeoczenie byłoby wielką stratą, bo to, co się tam na półkach dzieje...! Sam crème de la crème! Wyselekcjonowane książki z górnej półki, a ile tam rarytasów! No i wystrój - przekraczając drzwi księgarni, wkraczamy w literacki las, pełen magii i czarów, wszak patronem tego miejsca jest Tolkienowski Drzewiec. Jeśli będziecie w Krynicy-Zdrój, koniecznie tu zajrzyjcie.
ul. Nowotarskiego 9/4, Krynica-Zdrój (Stare Łazienki Mineralne)
Szlaków turystycznych o różnym stopniu trudności tu nie brakuje. Jest pięknie, warto chodzić - mój krokomierz codziennie informował mnie o kolejnym rekordzie. I kiedy ja wypluwałam płuca, a mięśnie nóg paliły żarem, moje chłopaki śmigały jak kozice ;) Jaworzyna, Bukowinki i Arena Słotwina, Parkowa...
Cena jak za zboże, moi zastanawiali się później, czy było warto, aż tyle zapłacić. Drogo, bo 50 zł za bilet, ale fajnie było wejść i zobaczyć beskidzką panoramę z wysokości 49.5 m. Na szczyt wieży prowadzi kilometrowa trasa połączona ze ścieżką przyrodniczo-edukacyjną. Na górę można wjechać gondolką, albo wejść szlakiem, tak jak my to zrobiliśmy. Zeszliśmy też na własnych nogach, ale już nie szlakiem, tylko trasą narciarską.
Stojąc przy grobie Nikifora, usłyszałam dzwony. Przeszłam na koniec cmentarza i zobaczyłam cerkiewną kopułę. Poszłam. Trafiłam na nabożeństwo , więc nieśmiało przekroczyłam próg kościoła. A jak usłyszałam, jak oni śpiewają - siłą by mnie stamtąd nie wyciągnęli. Przepięknie! To prawosławna cerkiew parafialna na Szlaku Cerkwi Łemkowskich w Beskidzie Sądeckim. Jedyna cerkiew wybudowana po okresie II wojny światowej na terenie Sądecczyzny (1983-1996). Ciekawostką jest kolekcja miniaturowych drewnianych cerkwi z okolicy ustawiona wokół świątyni - jest ich sporo, niestety wiele jest zaniedbanych.
Dawna cerkiew greckokatolicka, piękna, cała drewniana. Wybudowana w latach 1887-88. "Po 1947 przejęta i użytkowana przez kościół rzymskokatolicki, obecnie jako kościół pomocniczy pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa parafii w Krynicy-Zdroju. Cerkiew wpisano na listę zabytków w 1964. Została włączona do małopolskiego Szlaku Architektury Drewnianej" za Wikipedią.
Przereklamowana sprawa. Zachęcona informacjami z netu, wyciągnęłam moją ekipę na przejażdżkę kolejką retro na górę (742 m). Uwiódł mnie klimat lat 30-tych, bo wyprawa miała mieć taki charakter. Po wjeździe kolejką (stłoczeni jak sardynki w puszce), wbiliśmy się w totalną komercję. Płatny taras widokowy, kiczowate budki ze wszystkim, słaba atrakcja w postaci zjazdu pontonów, czy plac zabaw z "rajskimi ślizgawkami". Tłumy ludzi, gdzieś w tle góry. Szybko wracaliśmy na dół.
2. Ogród Żywiołów na Górze Parkowej
3. Pijalnie wód leczniczych
I choć przez pijalnię przewijają się setki ludzi dziennie, pani rozlewająca wodę, na mój widok z uśmiechem pytała: - Jak zwykle Tadek? Bardzo to było miłe :)
4. Muzeum Nikifora
Muzeum nie jest duże, ale daje obraz Nikifora i jego sztuki. Kilka sal z eksponatami, dotykowymi monitorami, na których można obejrzeć zdjęcia, dokumenty, obrazy. W jednym z pomieszczeń prezentowany jest film o Nikiforze — można podejrzeć malarza przy pracy na krynickim murku z towarzyszącym mu wiernie psem Hałko.
Poproście w muzeum quest „W poszukiwaniu Nikifora”, który poprowadzi Was szlakami, które przemierzał malarz.
W kasie można kupić pocztówki z obrazkami Nikifora, album wyd. Bosz, płócienną torbę i reprodukcje do oprawienia w ramki. Jak się domyślacie - wyszłam ze wszystkim, w końcu jakieś pamiątki trzeba mieć!
5. Pomnik Nikifora
6. Cmentarz przy ul. św. Włodzimierza 7: grób Nikifora
7. Księgarnia dziecięca Drzewiec
ul. Nowotarskiego 9/4, Krynica-Zdrój (Stare Łazienki Mineralne)
8. Szlaki turystyczne
9. Wieża widokowa (Arena Słotwiny)
10. Cerkiew pod wezwaniem św. Włodzimierza Wielkiego (ul. św. Włodzimierza 3)
11. Kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krynicy-Zdroju. Dawna cerkiew greckokatolicka
12. Góra Parkowa
Przereklamowana sprawa. Zachęcona informacjami z netu, wyciągnęłam moją ekipę na przejażdżkę kolejką retro na górę (742 m). Uwiódł mnie klimat lat 30-tych, bo wyprawa miała mieć taki charakter. Po wjeździe kolejką (stłoczeni jak sardynki w puszce), wbiliśmy się w totalną komercję. Płatny taras widokowy, kiczowate budki ze wszystkim, słaba atrakcja w postaci zjazdu pontonów, czy plac zabaw z "rajskimi ślizgawkami". Tłumy ludzi, gdzieś w tle góry. Szybko wracaliśmy na dół.
Ten zjazd zrobił mi dzień. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tego typu atrakcji, ale tu poczułam ochotę. Coś mówili o dźwigniach, że muszą być opuszczone, jeśli chcemy jechać. No więc opuściłam i bałam się zaciągnąć, żeby nie stanąć. Mknęłam więc na pełnym gazie z rozwianym włosem i obłędem w oczach, nim zorientowałam się na koniec, że można lekko przyhamowywać... Mąż, który jechał za mną pytał później, dlaczego tak odskoczyłam i zniknęłam mu z oczu...
Z komercyjnych atrakcji, według moich chłopaków, sankostrada zdała egzamin. Zaliczyli po kilka zjazdów.
14. Sądecki Park Etnograficzny
Największe muzeum skansenowskie w Małopolsce, prezentujące architekturę drewnianą i tradycyjną kulturę ludową lokalnych grup etnograficznych - Lachów, Pogórzan i Górali Sądeckich oraz grup etnicznych: Łemków, Niemców i Cyganów. Piękne miejsce, w którym można przepaść na pół dnia i przemiłe dziewczyny w kasie!
Tuż obok skansenu znajduje się Miasteczko Galicyjskie - warto od razu kupić bilety łączone.
Więcej TU.
15. Miasteczko Galicyjskie w Nowym Sączu
Zrekonstruowane miasteczko z przełomu 19/20 wieku. Rynek ze studnią i ratuszem. I wszystkim, co w mieście być musiało - jest tu salon fryzjerski (misterne układanie fryzur trwało po pięć godzin, a panie potrafiły przychodzić tu co drugi dzień, wyobrażacie sobie?), drukarnia, magiel, sklep kolonialny (te puszki, te butelki!), fotograf, szewc, apteka, poczta, warsztat zegarmistrzowski, pracownia garncarska, karczma, krawiec, cukiernia... Można zobaczyć nawet jak wyposażony był gabinet dentystyczny. Najdłużej zabawiliśmy u fotografa i na poczcie - przewodnicy niezwykle barwnie o tych miejscach opowiadali!
W miasteczku spędziliśmy ponad dwie godziny - czuliśmy się, jakby nas żywcem przeniesiono w dawne czasy. W każdym punkcie zadbano o najmniejsze detale! Do tego ten jarmark produktów naturalnych... W ratuszowej restauracji polecam przepyszny sernik i kawę :)
Więcej TU.
Jako taki niestandardowy kierunek polecam Ci wyjazd do Belgii, zobacz - https://www.belgia.busy.travel/
OdpowiedzUsuńNie trzeba korzystać z samolotu - busy do Belgii jeżdżą regularnie, nie ma problemów. Jak to widzicie?