Przyjaciel Północy, Ilona Wiśniewska, il. Mariusz Andryszczyk







Stasiek nie mylił się, mówiąc, że ta książka mi się spodoba.

Sugestywne, trafiające do wyobraźni opisy arktycznej wyspy, miejsc, ludzi, zwierząt. Surowość klimatu, lodowa cisza i przyroda, w zderzeniu, z którą człowiek uświadamia sobie swoją małość. Czytając, nabiera się ochoty na wyprawę do miejsca, gdzie słońce latem nie zachodzi, by potem w zimie zniknąć na długie miesiące, rekompensując swój brak teatrem zorzy polarnej. Zastanawiam się nie nad tym, co skłania ludzi do przyjazdu w to miejsce, tylko co sprawia, że chcą zostać tu na zawsze? Życie na Spitsbergenie wymaga hartu ducha, dojrzałości i świadomości praw rządzących przyrodą. Wierzę, że ponoć można się przyzwyczaić do policzków smaganych wiatrem, do chłodu przeszywającego na wskroś, do życia eliminującego wszystko, co zbędne. Bo tu sprawdza się minimalizm i prostota. Wygoda i ciepło. Myślę, że to może być pociągające — uciec od konsumpcjonizmu, od tego naszego zachodniego przepychu. Wybrać trzeszczenie lodu, zawodzenie wiatru, chłód i bliskość natury. Dzikiej, szorstkiej. A ciemność jest przytulna, choć i bardzo samotna.

Książka „Przyjaciel Północy” kierowana jest do dzieci, ale i starsi rozsmakują się w klimacie, który niczym mgła spowija opowieść. Bo czytając tę opowieść, można zauroczyć się w lodowej pustce. Ja, choć jestem zdecydowanie ciepłolubna — chciałabym, jak główny bohater, pojechać tam do kogoś w odwiedziny. No właśnie, książka.

Daniel, 12-latek z Wrocławia w wakacje leci do cioci (właściwie to przyjaciółki mamy), która mieszka na Spitsbergenie i pracuje tu w gazecie. Chłopak ma obserwować ptaki, jeździć po wyspie, zwiedzać fiordy. Jednak nim na dobre się tu zagospodaruje, plany jego i cioci ulegają zmianom. Zwyczajne, wakacyjne odwiedziny przemieniają się w poszukiwanie kłusowników, zabijających niedźwiedzie. Po drodze spotykają różnych ludzi, znajomych cioci — naukowców (na Spitsbergenie jest polska stacja), rybaków. Nocują w namiocie i drewnianych chatach, a od pewnego momentu podróżują już we czwórkę z dziennikarzem Birgerem i dziesięcioletnią Juno (w sumie powinnam napisać, że w piątkę, bo jest jeszcze kot Raptus) Juno, choć młodsza od Daniela, wychowana w północnych warunkach jest górą — umie posługiwać się nożem i prowadzić łódź, jest pyskata i pewna siebie. Daniel jest typem obserwatora, Juno wszędzie mocno zaznacza swoją obecność. 

Jednak ta książka to zdecydowanie nie tylko powieść detektywistyczno-kryminalna, choć na tym wątku opiera się fabuła. To też proekologiczny manifest i ukłon w kierunku zwierząt i przyrody. Człowiek to najbardziej niebezpieczny gatunek na świecie, mówi Juno, a my doskonale wiemy, że ma rację. Dewastowanie tego, co zostało dla zysku to główny grzech współczesnego człowieka. Efektem ludzkiej działalności jest ocieplenie klimatu i ginięcie kolejnych gatunków zwierząt. Tu, na Spitsbergenie widać to wyraźnie. Życie na Północy uczy Mniej. Chcieć, mieć, marnować.

Ogromny wkład w odbiór tej książki mają ilustracje. Obrazy Mariusza Andryszczyka sprawiają, że słyszymy trzask lodu i czujemy mróz otulający twarze. Jesteśmy tam pośród lodowego pustkowia, na morzu i na lądzie. Chłoniemy widoki tak różne od tych nam znanych. Ilustracje są fantastyczne. Z jednej strony surowe, z drugiej pełne liryzmu, są jak marzenie o miejscu, w którym chcemy się znaleźć.
Błękit i biel, raz skondensowane, raz rozwodnione, raz otulające, raz zimne jak lód.

Autorka książki, Ilona Wiśniewska to reporterka, autorka książek „Białe. Zimna wyspa Spitsbergen”, „Hen. Na północy Norwegii” oraz „Lud. Z grenlandzkiej wyspy”. Mieszka w północnej Norwegii.  „Przyjaciel Północy” to jej powieściowy debiut dla młodych czytelników.

Przyjaciel Północy,
Ilona Wiśniewska,
il. Mariusz Andryszczyk,
Wydawnictwo Agora,
oprawa miękka ze skrzydełkami,
wymiary 135 x 210 mm,
stron 320,
cena 44,99 zł
wiek: od 9 lat.








Komentarze