TORO, Karolina Grabarczyk, Nika Jaworowska-Duchlińska
Czytam Toro. Od kilku dni. Na przemian, lewo i prawo, później tylko prawo i tylko lewo. Krótki tekst, ale mam potrzebę sprawdzania, czy coś mi nie umknęło. Co jest pewne? To, że autorki książki nie cackają się z czytelnikiem, ale też nie walą na oślep. Umiejętnie budują napięcie, by na koniec postawić nas przed lustrem. Robi się niezręcznie, bo kto jest bez winy, niech pierwszy...
Końsko-zebrzy dwugłos. To, co na zewnątrz i to, co wewnątrz. Spięcie i rozluźnienie. Pozorny spokój i tętniący w uszach niepokój. Udawanie. Maskowanie. Boli, bo tak bardzo obnaża wszystkich bez wyjątku. Stawia pytanie, na które ciężko jest odpowiedzieć. Bo chcemy tak dobrze wypadać, tak pięknie się prezentować, że stajemy na palcach. Malujemy sobie nowe twarze i przeszczepiamy dusze. Instagram pęka od fasadowości, Toro tam błyszczy i wygina szyję, układając pysk w słodki dzóbek. A sok pomarańczowy staje się obietnicą.
Kare konie i zebra. Zebra niewidoczna, w cieniu, za szybą. Zerkająca z ubocza. I Toro, wspaniały Toro, piękny, zadowolony z siebie, taki król pośród orszaku poddanych, głośny i hałaśliwy. Znamy takich, prawda? Nadają ton tu i tam. Kto się nie zgadza, woli się nie odzywać. A nuż nie ma racji albo nie daj Boże, go zakrzyczą, usłyszy kąśliwą uwagę. Lepiej siedzieć cicho i podziwiać, zachwycać się i wzdychać. A co jeśli król jest nagi? Ten najgłośniej śmiejący się, najhałaśliwszy? Co ukrywa, co zasłania, a może co nakłada?
To opowieść demaskująca, zmywająca niczym woda to, co codziennie malujemy na twarzach i czym powlekamy ciała. Jesteśmy Torem, czy może Zebrą, tą trzymającą się na uboczu, nielubiącą swojego chwiejącego się na boki zadka i pasów? A może Toro to Zebra, a Zebra to Toro? Chcąc się dopasować, przypodobać, zabłysnąć zakłamujemy prawdę o sobie. Stoi za tym strach, kompleksy, niskie poczucie wartości. Stale oglądamy się na innych, przeglądamy się w cudzych oczach jak w lustrze, jak w tafli wody i szybie w basenowym oknie.
Zamiast się chować, wywalmy swoje pasy na wierzch. Bijmy nimi po oczach, machajmy jak płachtą na byka — bo te pasy świadczą o nas, o naszej wyjątkowości, indywidualizmie. Słabość może być siłą, naszą mocą. Ponoć nie ma zebry o identycznym układzie pasów, po tych pasach młode rozpoznają swoje matki w stadzie.
Mocny, esencjonalny tekst Karoliny Grabarczyk, bez zbędnych słów, tylko to, co trzeba, plus to, co niedopowiedziane wybrzmiewa obok. I doskonałe, ograniczone do trzech kolorów ilustracje Niki Jaworowskiej-Duchlińskiej. Te obrazy, choćby tylko roztarta na bieli czerń, poruszają, bo raz do nas szepczą, a raz krzyczą.
[TORO kupiłam na stronie czarnykapturek.pl, w dwupaku z Czarnym Kapturkiem i muszę Wam powiedzieć, że Czarny Katurek to petarda! Ale o nim innym razem].
Komentarze
Prześlij komentarz