Koci król, Agnieszka Karwan-Jastrzębska, il. Józef Wilkoń
Każda nowa książka z ilustracjami Józefa Wilkonia wywołuje u mnie dreszczyk emocji. Tak było też w przypadku „Kociego króla”, zapowiadanego wiele miesięcy przed wydaniem.
Książka obrazem stoi! Kocie szaleństwo!
Zaczyna się od okładki — tyle kocich pyszczków, każdy inny, ale jednocześnie tak bardzo koci. Te wąsiki i wąsiska, te miny i zielone i złote oczyska! Każdy inaczej umaszczony, dachowce i rasowce, kot przy kocie... Okładka robi wrażenie, przyciąga spojrzenia. A dalej jest pięknie — koty zachwycają swoją różnorodnością i prawdziwą naturą, uchwyconą w wyrazie pyszczka, spojrzeniu, układzie warg, poduszeczkach i pazurkach i wyglądzie ogonów. Koty Wilkonia to cała paleta charakterów. Są tu koty miłe i groźne, dzikie, egocentryczne i neurotyczne, drapieżne, tajemnicze, skoczne i gapowate, ciekawskie i naburmuszone. Długo można wyliczać i analizować... Niektóre budzą antypatię, ale o to tu chodzi, bo te koty to trochę my, przebrani w futra i wyposażeni w pazury, a trochę koty, otoczone aurą tajemnicy i nonszalancji. Każdy ma swój charakter i temperament — jak Józef Wilkoń to robi?
Dużo tu ukochanej przez Mistrza czerni, ale i kolorów.
A tekst? To rymowana opowieść o dążeniu do władzy i żądzy władzy. O tym, jacy jesteśmy jako ludzie — wyborcy i rządzący, O świętym spokoju i misce pełnej mleka, i o tym, że czara wcześniej czy później się przelewa, a król okazuje się nagi.
W kocim świecie pojawia się pomysł na wyłonienie przywódcy. Kto może nim zostać? Jak go wybrać? Któryś z aspirujących do tytułu rzuca pomysł, aby został nim ten, który skoczy na mur. Mur jest wysoki, jedne od razu się wycofują, inne walczą, bo wizja zaszczytów i przywilejów jest kusząca... Ostatecznie władcą zostaje kocur, który szybko owija sobie pozostałych wokół palca, a raczej pazura. Cwany manipulant, który potrafi zaskarbić sobie względy poddanych i uczynić z nich swoich klakierów i popleczników. Jak to w życiu na masę osobników biorących, co im dają i godzących się na to, co się dzieje, zawsze trafi się taki, który widzi więcej, patrzy szerzej. A że kropla drąży skałę... Nadchodzi rewolucja.
Tekst mnie nie porwał, bo nie lubię rymowanek (podobnie było z "Krową kolorową", pierwszą wspólna książką tego duetu), a i temat ciężki — jestem zmęczona tym, co się u nas dzieje, więc czytanie poematów politycznych nie sprawia mi radości, za to oglądanie ilustracji Mistrza - tak!
No faktycznie Luckowi spodobaLa się książka,nie dziwię się, koty są cudowne.
OdpowiedzUsuń