W magicznej pracowni Józefa Wilkonia
Piły warczały, młotki stukały i pukały, siekiery szalały. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą - leciały, że hej! Rąk do pracy nie brakowało, do maszyn i obsługujących ich pomocników pana Wilkonia ustawiały się kolejki, a sam Mistrz przez trzy godziny nie odchodził od pniaka, który służył mu za stół warsztatowy, i nic tylko wywijał siekierą, ciosał, rąbał, a w przerwach oglądał wybrane przez kursantów konary i gałęzie i doradzał młodym rzeźbiarzom, co i jak z nich zrobić.
Tu gdzieś zobaczył łepek kuny, tam cielsko wijącego się smoka, gdzieś indziej wypatrzył dumnie uniesioną głowę jelenia, w małym kawałku usłyszał bijące serduszko ptaszka. Ptaszka, który nie wiadomo kiedy i jak ożyło - no bo przecież kilka ciosów siekierą to za mało, by wyrąbać z drzewa życie i stworzyć skrzydlatą zadziorę, urokliwie przekrzywiającą główkę... Maleństwo, które zastygło w bezruchu, by - o czym jesteśmy święcie przekonani - za chwilę się ocknąć i zerwać do lotu, i tyle go będą widzieli...
Mistrz czarował i zarażał energią, co jakiś czas głośno nawołując "kto ma nóż?", "gdzie siekiera", "dajcie mi pisak" i dzieci robiły cuda i rodzice robili cuda, ale największe cuda działy się wszędzie wokół, bo dla mnie pobyt w pracowni Józefa Wilkonia to jak wizyta w zaczarowanym ogrodzie, w którym zdarzyć się może wszystko...
Atmosfera jest tu niesamowita, co czują nie tylko ludzie, ale i zwierzęta... Oprowadzając nas po pracowni i terenie wokół Wilkoń podzielił się z nami ptasią historyjką. Otóż w drewnianej kapliczce, na której umieszczone są drewniane ptaki, znajduje się dziupla i w tej dziupli... najprawdziwsze ptaki uwiły sobie gniazdo i wysiadywały jajka. I to, że ich dom zmieniał miejsce - kapliczka co jakiś czas była przenoszona i przesuwana - zupełnie im nie przeszkadzało! Mimo tego czuły się pewnie i bezpiecznie!
Krążąc między rzeźbami, tymi małymi i monumentalnymi, prostymi i tak niezwykle oddającymi naturę duszy ich właścicieli zastanawiałam się, jak to możliwe? Żeby w tak prosty sposób - uchwycić wszystko.
Cóż, za nami warsztaty rzeźbiarskie w pracowni Józefa Wilkonia w Zalesiu Dolnym, zorganizowane przez Multimedialną Bibliotekę przy ul. Tynieckiej. Dziękujemy, że mogliśmy w nich uczestniczyć!
Ten maluch to dzieło Antosia :) Tu poznaje się z psami Józefa Wilkonia :)
Jestem pod wrażeniem ! Prawdziwy artysta !
OdpowiedzUsuńAle super! Zazdroszczę Wam! :D
OdpowiedzUsuńNiezwykłe. Podziwiam.
OdpowiedzUsuń