Brzechwa nie dla dzieci, Mariusz Urbanek
Dawno czytanie biografii nie sprawiło mi tak wielkiej przyjemności. Ponoć do tego typu literatur, tak jak i do koniaku, trzeba dojrzeć. Kiedyś wolałam literacką fikcję, dzisiaj dostrzegam, że prawdziwe życie miewa znacznie więcej barw i odcieni.
„Brzechwa nie dla dzieci” to jedna z wielu biografii napisanych przez Mariusza Urbanka, dla mnie jest jego pierwszą. Dlatego trudno jest mi ją porównywać do pozostałych (pisał m.in. O Tuwimie, Tyrmandzie, Broniewskim, Makuszyńskim). Czyta się ją pysznie! Anegdota goni anegdotę, świetnie nakreślony klimat czasów, w których żył Brzechwa (1898-1966), duża dawka historii i społecznych realiów. Czyta się świetnie, zainteresowanie nie spada. Dużo tu ciekawych i nowych (przynajmniej dla mnie informacji), a że książka jest obszerna — trzeba się nią delektować. Tę książkę się smakuje!
O Brzechwie poza tym, że pisał wspaniale dla dzieci, był prawnikiem i kuzynem Leśmiana (na nazwisko też miał Lesmian, Brzechwa to pseudonim), że w latach powojennych miał romans z władzą, co wypomina mu się do dzisiaj — nie wiedziałam nic więcej. Tym bardziej czytało mi się wspaniale. Te nazwiska, ci ludzie, tamte czasy. Tu Szancer, tam Dąbrowska, Tuwim, Jurandot, Matuszewski, Iwaszkiewicz...
Autor dobrze wyważył proporcje i rozdziały, jest i o dzieciństwie i młodości, wojnie i współpracy z kabaretami, o pracy zawodowej (był świetnym prawnikiem) i pisaniu... Dużo miejsca poświęcił na lata PRL-u, co zaliczam na plus (bo to literacki okres z życia Brzechwy budzący kontrowersje), dodatkowo jeden rozdział poświęcił na rozmowę z córką pisarza — Krystyną i historię pewnego felietonu...
Cieszę się, że natknęłam się na tę książkę w bibliotece, że mogłam poznać Brzechwę od zupełnie innej strony. Że mogłam się nim zafascynować nie tylko jako autorem, ale i człowiekiem. Bo to był dobry człowiek, człowiek, o którym nikt nie mógł powiedzieć złego słowa, bo zawsze, jeśli tylko mógł — a z racji wykonywanego zawodu (był prawnikiem specjalizującym się w prawie autorskim, jednym z założycieli ZAIKS-u) mógł często — ludziom pomagał.
Niesamowity dystans, poczucie humoru i inteligencja i nienaganna prezencja (Brzechwa do wyglądu przykładał dużą wagę) sprawiały, że był zawsze w centrum, otoczony wianuszkiem kobiet. I tych kobiet — ważnych — było w jego życiu kilka. Dzięki jednej, a raczej miłości do niej, wojna przeszła obok niego, bo żył jak w miłosnym amoku, wojna działa się gdzieś obok...
Znana jest anegdota o tym, jak gestapo zgarnęło go z cukierni. Już w ich siedzibie w alei Szucha powiedział, że nie jest Żydem, ale mogą go rozstrzelać, bo nie zależy mu na życiu. Dlaczego? Bo kobieta, którą kocha, nie chce z nim być. Niemcy wybuchnęli śmiechem i ... wyrzucili go za drzwi. Już na zewnątrz poeta przypomniał sobie o torciku, pozostawionym na biurku. Zawrócił, zapukał, przeprosił, torcik zabrał. Co za śmiałość, co za tupet! Tym zachowaniem tak zaskoczył gestapowców, że ... nic nie zrobili.
Brzechwów, jak pisze Urbanek, było kilku: ceniony adwokat, poeta i satyryk. Około czterdziestki doszedł jeszcze autor bajek.
Dlaczego zaczął pisać dla dzieci? „ Podczas wakacji w Zaleszczykach (…) zaczął pisać wierszyki, żeby rozerwać dorosłych. Tak przynajmniej opowiadał w wywiadach. Jednemu z przyjaciół zdradził wersje mniej oficjalną. Otóż poznał w jednym z otwockich pensjonatów przedszkolankę („niepozbawioną urody i wdzięku”), i to ją uwodził układając żartobliwe strofy” („Brzechwa nie dla dzieci”, Mariusz Urbanek, str. 93).
Całe życie żył w poczuciu niedowartościowania, chciał być cenionym poetą, ale krytyka nie była dla niego łaskawa, zarzucano mu wtórność i zapożyczenia (porównywano go m.in. do Bolesława Leśmiana — kuzyna — co dla Brzechwy było szczególnie bolesne). Odchodził w poczuciu niespełnienia. Bajkopisarz — jak z przekąsem mówiono. Jednak to właśnie bajkopisarstwo sprawiło, że zapisał się na trwałe w literaturze dziecięcej, wyznaczając zupełnie nową jakość twórczości dla dzieci.
Koniecznie — kto nie czytał, niech sięgnie po tę książkę!
Brzechwa nie dla dzieci,
Mariusz Urbanek,
wyd. Iskry, 2013
okładka twarda
stron: 400,
wymiary 252x27x160
Wiosna w pełni, ogródek woła, czas na porządki na grządkach...Po zimie plecy bolą od bezruchu w fotelu z książką...Rower odkurzony już czeka...Postanowienie o książkowym minimalizmie...Bo tyle innych zajęć, pilnych...I co? I skusiłaś mnie tym Brzechwą! Już zamówiony w bibliotece;)
OdpowiedzUsuń