Hedwiga, Frida Nilsson, il. Anke Kuhl
Dzieciństwo nie jest słodkie. To czas pomyłek i gaf, których nie da się cofnąć, choć chciałoby się. Czas wstydu, palącego policzki i strachu tak wielkiego, że aż chciałoby się umrzeć. Hedwiga często chce umrzeć! Bo często (niechcący, bo tak wyszło, bo nie pomyślała, że..) pakuje się w kłopoty.
Hedwiga poszła do pierwszej klasy, bardzo czekała na tę chwilę. Bo Hedwiga mieszka na wsi, gdzie ma tylko jednego sąsiada. I zero innych dzieci. W szkole poznaje Lindę, która zostaje jej przyjaciółką. Szkoła jest fajna, ale nie zawsze jest tu tak, jak sobie wymarzyła. Dzieci czasem są nieznośne, a pani niesprawiedliwa. Ktoś Hedwidze dokucza. Hedwiga nie może nie zareagować. Czasem to impuls, czasem działanie z premedytacją, czasem sytuacja wymyka się spod kontroli.
Hedwiga robi kawał Rickardowi, wylewa sok z jego butelki, zastępując go mydłem w płynie. Czy to dlatego później chłopiec jest chory? Chce porazić kucharkę prądem, za to, że ta kazała Lindzie zjeść obrzydliwą wątróbkę, choć Linda mówiła, że nie chce... A ze złości na letników, którzy nie przyjechali jeszcze i nie ma kto Hedwidze, pięknie przebranej za czarownicę, dać cukierków w Wielki Czwartek, wrzuca do ich skrzynek na listy kartki świąteczne zajączkami, kurami, kurczakami z ... dorysowanymi siusiakami i cyckami... Tylko potem tak trudno zasnąć, myśli kłębią się w głowie i tak bardzo chciałoby się cofnąć czas. Nie wszystko da się odkręcić, nie wszystkim skutkom zabaw i wariactw da się zapobiec. Czasem trzeba przeprosić, przyznać się, stanąć twarzą w twarz z czyjąś złością, niezadowoleniem. To ważne lekcje.
Nie myślcie jednak, że Hedwiga tylko pakuje się w tarapaty, o nie! Przeżywa też mnóstwo cudownych i bardzo przyjemnych chwil. Z rodzicami, dziadkami, dziećmi w szkole. Książka pełna jest humoru i emocji, takich prawdziwych, przez co wspaniale się ją czyta, tak naprawdę to trudno się od niej oderwać.
Uwielbiam książki, w których nic nie jest czarno-białe, a bohaterki są z krwi i kości. Zadziorne i urocze, pełne energii i pomysłów, które realizują od ręki, bez oglądania się na konsekwencje. Takie małe łobuzice :) „Hedwiga” z miejsca kupiła moich chłopaków, ale to akurat mnie nie dziwi!
***
Jejku, jak ja Hedwigę rozumiem! Też mam parę głupot na koncie. Byłam w jej wieku, gdy na wsi u cioci otworzyłam furtkę i specjalnie wypuściłam psa. Drogą przechodził o kilka lat starszy ode mnie sąsiad. Pies, moja ukochana Kama, bardzo go nie lubiła, a on nie lubił mnie. Tak mi się wydawało. Bo mi dokuczał. Wystarczyła sekunda. Kama wyskoczyła jak strzała, chłopak nie zdążył zareagować i psie zębiska zatopiły się w jego łydce. Nie pomyślałam, że tak to się skończy... miała go tylko postraszyć, a nie od razu wyskakiwać z kłami! Chciałam zapaść się pod ziemię, rozpłynąć w powietrzu, umrzeć! Ileż słów „przepraszam” wyrzuciłam wtedy z siebie, a on tylko machnął ręką. I kulejąc, poszedł dalej.
Hedwiga,
Frida Nilsson,
Ilustracje: Anke Kuhl,
tłum. Barbara Gawryluk
wyd. Dwie Siostry, 2017,
stron 164
Oprawa: twarda.wiek: od 6 lat
cena 29.90 zł.
Komentarze
Prześlij komentarz