Warsztaty z Józefem Wilkoniem w Multimedialnej Bibliotece dla Dzieci i Młodzieży przy ul. Tynieckiej
Pisałam już kiedyś, że chłopaki nie bardzo chcą jeździć na różnego rodzaju warsztaty. Wolą zabawy z dzieciakami wokół bloku. Dlatego też coraz rzadziej gdzieś ich zapisuję. Tym razem jednak - ze względów wiadomych - bardzo MNIE zależało, żebyśmy pojechali na Tyniecką 40.
Po zapisie (wejściówki rozeszły się w 3 godziny) mruknęli "ok". Ale już przed samymi warsztatami, kiedy trzeba było wciągnąć dżinsy, założyć kurtkę i wyjść - był opór. Że oni jednak nie chcą. Że nie lubią. Że będą się nudzić. "Niech mama jedzie sama". Litości, pojechałabym, gdyby to były warsztaty dla dorosłych, ale na dziecięce bez dziecka jednak trochę głupio...
Posunęłam się do mało pedagogicznych próśb i gróźb, przekonywałam, obiecywałam, że to ostatni raz - już ich nigdzie nie zapiszę, koniec, finito... Widząc moją desperację, pierwszy uległ Antek.
- No doooobrze...- zaraz po nim niechętnie przystał na to Staś.
- Następnym razem też tu chcemy przyjechać - usłyszałam zaraz po wyjściu z budynku.
- Ale przecież nie chcecie jeździć już na żadne warsztaty!
- NA TAKIE CHCEMY!
Dalszy komentarz uważam za zbędny. Zapraszam do oglądania zdjęć, dużo ich!
Po zapisie (wejściówki rozeszły się w 3 godziny) mruknęli "ok". Ale już przed samymi warsztatami, kiedy trzeba było wciągnąć dżinsy, założyć kurtkę i wyjść - był opór. Że oni jednak nie chcą. Że nie lubią. Że będą się nudzić. "Niech mama jedzie sama". Litości, pojechałabym, gdyby to były warsztaty dla dorosłych, ale na dziecięce bez dziecka jednak trochę głupio...
Posunęłam się do mało pedagogicznych próśb i gróźb, przekonywałam, obiecywałam, że to ostatni raz - już ich nigdzie nie zapiszę, koniec, finito... Widząc moją desperację, pierwszy uległ Antek.
- No doooobrze...- zaraz po nim niechętnie przystał na to Staś.
- Następnym razem też tu chcemy przyjechać - usłyszałam zaraz po wyjściu z budynku.
- Ale przecież nie chcecie jeździć już na żadne warsztaty!
- NA TAKIE CHCEMY!
Dalszy komentarz uważam za zbędny. Zapraszam do oglądania zdjęć, dużo ich!
Świetnie, że udało Ci się ich przekonać. I że oni sami się przekonali, że warto było. Zdjęcia znakomite, jak zawsze. Jaki piękny jest ten paw!
OdpowiedzUsuńPaw i ryby... Z zapartym tchem patrzyłam jak powstają - jak szybko, jak pewnie, jak lekko...
UsuńAch! Jak ja im zazdroszczę! Taka mama to prawdziwy skarb! :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńUściski! m.
UsuńAle szał! Super! :D Sama bym na takie poszła!
OdpowiedzUsuńByło wszystko co najlepsze: woda, farby i TUSZ! plus palce i pędzelki ;) A przede wszystkim wspaniały Józef Wilkoń!
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Zazdroszczę Wam!
OdpowiedzUsuń