Pax, Sara Pennypacker, il. Jon Klassen
Zakochałam się w okładce Paxa, nim książka trafiła do księgarni. Uwielbiam lisy. Od dawna. Bo są mądre, piękne, puszyste, delikatne i skoczne. Są doskonałe. I wcale nie przechery, jak próbowano mi wmówić, kiedy dziecięciem byłam. Okładka z ilustracją Jona Klassena mnie wzrusza - jest w niej tęsknota, jakiś smutek, nostalgia...
Książka nie rozczarowuje. Historia chłopca, który pokochał lisa i lisa, który pokochał chłopca ma wszystko, co potrzebne dobrej książce - temat, nastrój, nieprzewidywalność (choć im dalej w las, tym bardziej czułam, że zakończenie może być tylko jedno). Czyta się ją z przyjemnością, pomieszaną z niepokojem - co wydarzy się na kolejnych stronach, jaki będzie finał?
Chłopiec opiekował się lisem. Pax trafił do niego, kiedy był maleńki - Peter go uratował, oswoił, pokochał. Żyli sobie w ludzko-lisiej symbiozie, do momentu kiedy ojciec oznajmił, że lisa trzeba wywieźć do lasu, na wolność. Zbliżała się wojna, ojciec zaciągnął się do wojska, a u dziadka, do którego postanowił wywieźć Petera - dla lisa miejsca nie ma.
Chłopiec był nieszczęśliwy i zmartwiony, jak lis poradzi sobie na wolności? Bolało go też to, że nie przeciwstawił się ojcu, nie zawalczył o rudego przyjaciela. Historia rozbiega się na dwie - towarzyszymy Peterowi, który postanawia uciec od dziadka i odszukać lisa, i towarzyszymy Paxowi, który próbuje przeżyć na wolności i odszukać swojego chłopca (jak Pax odbierał rzeczywistość - te wibracje ciała, wyczulony węch, drżenie opuszek - dla mnie fantastyczne!).
Franek, 11-latek, pędził przez "Paxa"- ostatnie 100 stron przeczytał w jeden wieczór, z czego był bardzo dumny. wyłonił się ze swojego pokoju grubo po godz. 22 z książka pod pachą. "Masz, już przeczytałem". Minę miał niewyraźną, ale maskował emocje, przecież w jego wieku nie wypada już się wzruszać ;) Widziałam, że go korci, żeby zdać mi szczegółową relację, bo ja jeszcze finału nie znałam. Najbardziej wciągnęły losy lisa. To o Paxa drżał, to Paxowi sekundował. To, co działo się z Peterem było dla niego na dalszym planie - dla mnie i jeden i drugi watek był ciekawy (rozmowy z Volą, sama Vola).
Piękna opowieść o miłości, stracie - bólu rozstania - i o lojalności. Jest w tej książce - mimo wszystko - jakiś spokój i pewność, one przychodzą zawsze, kiedy wkroczy się na właściwą drogę. Książka ma też drugie dno - pokazuje jak niszczącą siłą jest wojna, jak cenny jest pokój (imię Pax dla lisa nie jest tu przypadkiem).
Tylko szkoda, że ilustracji tak mało - okładka zapowiadała ucztę, a tymczasem rysunków Klassena wewnątrz było tylko kilka.
Chłopiec opiekował się lisem. Pax trafił do niego, kiedy był maleńki - Peter go uratował, oswoił, pokochał. Żyli sobie w ludzko-lisiej symbiozie, do momentu kiedy ojciec oznajmił, że lisa trzeba wywieźć do lasu, na wolność. Zbliżała się wojna, ojciec zaciągnął się do wojska, a u dziadka, do którego postanowił wywieźć Petera - dla lisa miejsca nie ma.
Chłopiec był nieszczęśliwy i zmartwiony, jak lis poradzi sobie na wolności? Bolało go też to, że nie przeciwstawił się ojcu, nie zawalczył o rudego przyjaciela. Historia rozbiega się na dwie - towarzyszymy Peterowi, który postanawia uciec od dziadka i odszukać lisa, i towarzyszymy Paxowi, który próbuje przeżyć na wolności i odszukać swojego chłopca (jak Pax odbierał rzeczywistość - te wibracje ciała, wyczulony węch, drżenie opuszek - dla mnie fantastyczne!).
Franek, 11-latek, pędził przez "Paxa"- ostatnie 100 stron przeczytał w jeden wieczór, z czego był bardzo dumny. wyłonił się ze swojego pokoju grubo po godz. 22 z książka pod pachą. "Masz, już przeczytałem". Minę miał niewyraźną, ale maskował emocje, przecież w jego wieku nie wypada już się wzruszać ;) Widziałam, że go korci, żeby zdać mi szczegółową relację, bo ja jeszcze finału nie znałam. Najbardziej wciągnęły losy lisa. To o Paxa drżał, to Paxowi sekundował. To, co działo się z Peterem było dla niego na dalszym planie - dla mnie i jeden i drugi watek był ciekawy (rozmowy z Volą, sama Vola).
Piękna opowieść o miłości, stracie - bólu rozstania - i o lojalności. Jest w tej książce - mimo wszystko - jakiś spokój i pewność, one przychodzą zawsze, kiedy wkroczy się na właściwą drogę. Książka ma też drugie dno - pokazuje jak niszczącą siłą jest wojna, jak cenny jest pokój (imię Pax dla lisa nie jest tu przypadkiem).
Tylko szkoda, że ilustracji tak mało - okładka zapowiadała ucztę, a tymczasem rysunków Klassena wewnątrz było tylko kilka.
Jeszcze nie mamy jej w swoim księgozbiorze, ale na pewno do niego trafi:)
OdpowiedzUsuńVola, nie Viola. Książka wspaniała.
OdpowiedzUsuńRacja, Vola! dla nas na użytek domowy była Viola ;)
UsuńWspaniała historia. Na razie przeczytałam ją sama, ale za kilka lat podsunę tę książkę córce :) Obawiam się, że teraz jest jeszcze za wcześnie.
OdpowiedzUsuńA ile córka ma lat? Ja przymierzam się do czytania jej moim 8-latkom
OdpowiedzUsuń