Sztuka nie tylko dla dzieci
"Na sztuce to ja się nie znam", "Nie rozumiem tego, nie wiem o co chodzi" - takie zdania często słyszę, kiedy rozmowa schodzi na tematy związane z malarstwem i sztuką, szczególnie współczesną. Też bywam zagubiona, bo sztuka przez duże S trochę onieśmiela. W rozmowach - naszych domowych - zdarza mi się powiedzieć "zapytaj o to tatę", bo tata - jak na architekta przystało - siłą rzeczy orientuje się i w historii sztuki.
Kontekst historyczny, świadomość stylów, kierunków malarskich itd. są ogromnie ważne - dają szerszą wiedzę, wprowadzają ład i ciągłość. Ale czy żeby być odbiorcą sztuki nie wystarczą oczy, wrażliwość i chęć szukania odpowiedzi na pytania, pojawiające się w trakcie odbioru? Patrzenie, wyciąganie wniosków z tego, co widać i przefiltrowanie obrazu przez swoje emocje, wrażliwość to mało? Wcale nie! Wystarczy się odważyć, zaufać intuicji i wierzyć, że nie ma głupich pytań.
Czy przebieranie się można uznać za sztukę? W jaki sposób malował Vincent van Gogh? Czy można namalować hałas? Na czym polegała tajemnica Mony Lisy?
Położyłam książkę na stole i nie było w domu osoby, która by się nie zainteresowała - zaczynało się od rzucenia okiem, otworzenia na chybił trafił, a kończyło na oglądaniu strona po stronie, komentowaniu, co fajne, a co dziwne, co kto widział wcześniej i kojarzy skądś, co zaskakujące itd.
Siłą rozpędu - wykorzystując falę zaciekawienia - szukam już innych książek i albumów, wprowadzających dzieci w świat sztuki, bo sztuka inspiruje, uwrażliwia, otwiera głowę - warto się z nią oswajać od małego, żeby potem nie być onieśmielonym.
Książka "Sztuka nie tylko dla dzieci" otrzymała główną nagrodę Dużego Donga w konkursie Fundacji Świat Dziecka na Dziecięcy Bestseller Roku 2006.
Szkoda, że już dawno niedostępna. Kiedyś jej dosyć intensywnie szukałam, ale bez sukcesu.
OdpowiedzUsuńW bibliotekach na szczęście są dostępne :)
OdpowiedzUsuńDostępne mi biblioteki są niestety kiepsko zaopatrzone. Zainspirowana Twoim wpisem zajrzałam na Allegro i jest kilka egzemplarzy, ale się kiepsko wyszukują, zwłaszcza że jako autor raz jest podawana anglojęzyczna autorka, a innym razem tłumaczka i do tego chyba każdy egzemplarz w innej kategorii sprzedażowej;) Chyba się skuszę. Moje dzieci właśnie pochłonęły S.Z.T.U.K.Ę Mizielińskich, stojącą od kilku lat na półce i omijaną do tej pory szerokim łukiem. Może na fali zainteresowania dadzą się namówić na coś bardziej klasycznego.
OdpowiedzUsuńByła taka gruuubaśna "Historia sztuki dla dzieci i rodziców" (z podtytułem "Rozmowy z Kajtkiem"?). Mój wyrzut sumienia, bo bardzo chciałem przeczytać z chłopakami, ale nie potrafiłem ich przy niej utrzymać. Może było za wcześnie? Muszę wygrzebać ją w biblio i spróbować ponownie.
OdpowiedzUsuń