Z dziećmi w Sandomierzu

Brama Opatowska (XIV-XVI w)

Odwiedzić Sandomierz, jeśli leży na trasie podróży - obowiązek! Dlatego cały dzień przeznaczyliśmy na włóczenie się po rynku i okolicach. Sandomierz jest piękny! Historyczna zabudowa dla wielbicieli starej architektury to jest coś! Nie biegaliśmy od zabytku do zabytku, z przewodnikiem w ręku. Włóczyliśmy się, gdzie nas nogi poniosły.


Z zabytkowych kościołów odwiedziliśmy ten najmłodszy, bo zbudowany w XVII w Kościół św. Józefa. Dlaczego? Bo w krypcie leżą zmumifikowane ciało Teresy Izabeli Morsztynówny - tak naprawdę to odwiedziliśmy to miejsce nim weszliśmy na rynek - chłopaki jęczeliby nam inaczej przez całą drogę.

Na rynku i w okolicy spędziliśmy kilka godzin. Chłopakom podobał się Wąwóz Królowej Jadwigi (ok. półkilometrowy wąwóz lessowy - momentami ściany wąwozu miały 10 m wysokości)) - z przyjemnością krążyliśmy nim w te i wewte. Podzamcze, mury obronne... Mnie urzekły malutkie uliczki, kamienice, bramy, drzwiczki, kwiaty, kwiaty, kwiaty...

Weszliśmy na taras widokowy - panorama byłaby piękna, gdyby nie te fabryki i kominy po drugie stronie Wisły.

Polecamy na rynku lody naturalne - słony karmel! Pyszniejszych nie jedliśmy!

Sandomierz przyjął nas bardzo miło - ludzie tu są życzliwi i otwarci, od właścicielki apartamentu, który wynajęliśmy na jedną noc po czyhającą  na turystów przed Bramą Opatowską Śmierć - nie dość, że przybiła piątkę, połapała do wspólnego zdjęcia, to jeszcze ustawiła tak, żeby bramę było widać ;) Wędrujący po rynku też pomocni - bez względu na to czy tak jak my pierwszy raz w tym mieście to starali się podpowiadać: jak dojść gdzieś tam, gdzie smaczne jedzenie itd.

A na pytanie, co im się najbardziej podobało wołali: koty! Bo trochę ich tu widzieliśmy i głaskaliśmy i przytulaliśmy...:)


A rano dalej w drogę...

Ratusz

 Furta Dominikańska potocznie nazywana Uchem Igielnym


Przed zamkiem
Ech, była wystawa Olbińskiego - niestety, z powodu pilnej potrzeby udania się na obiad - zostałam przegłosowana...
Niektórzy pewnie poznają ten dworek

Z tarasu widokowego
Pieczęć na pamiątkę



W wąwozie..

Zmumifikowane zwłoki w Kościele św. Józefa.

Komentarze

  1. Dzięki za ten wpis! W piątek jedziemy z dzieciakami na trzy dni do Sandomierza właśnie, i teraz nabrałam jeszcze większej na to ochoty. Także na lody o smaku słonego karmelu, który obsesyjnie uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Znajomi byli niedawno i bardzo im się podobało, przetarli szalki, więc może i my kiedyś tam zajedziemy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słony karmel, co prawda nie naturalny i nie sandomierski, ale zawsze podczas wizyty w nie tak dalekim Opatowie :) Sandomierz na kilkudniowy wypad, bardzo przyjemny. My ostatnio zaliczyliśmy zestaw, o którym piszesz + pływanko statkiem po Wiśle. Dzieciaki widzę nie mogą się oprzeć wspinaczce po ścianach wąwozu. Zanim zdążyłem zareagować cała ekipa była już na górze :P A z pieczątek z PIT brakuje mi już tylko tej z ojcem Mateuszem :D

    OdpowiedzUsuń
  4. żeby się nie wspinali to musielibyśmy ich chyba na smyczy prowadzić, no nie dało się ;) Ac o to za pieczątki "Z PIT"? brzmi bardzo intrygująco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi, ale nie jest :) To po prostu Punkt Informacji Turystycznej, w którym wbijam sobie pieczątki do książeczki wypraw rowerowych :) Podczas ostatniej bytności było trzy różne :)

      Usuń
  5. No proszę, nie wiedziałam... a książeczka wypraw rowerowych zrobiona/założona własnoręcznie, czy gdzieś ją się kupuje? Dobry pomysł na zachęcenie dzieci do ruszania się w terenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książeczkę kupuje się w oddziale PTTK i służy do dokumentowania wyjazdów, co przekłada się na punkty potrzebne do zdobycia kolejnych stopni Kolarskiej Odznaki Turystycznej (KOT). Ja swoją katuję do lat bodajże czterech, bo ciągle, a to zapominam, a to nie mam gdzie podbić (od jakiegoś czasu zbieram tylko ozdobne pieczątki) i jak na razie dochrapałem się małej brązowej. Jak dobrze pójdzie, to w tym sezonie doczłapię do małej srebrnej :D Jako sposób zachęcania dzieci, to nie wiem jak działa, bo planuję wdrożyć starszego w dłuższe wycieczki rowerowe dopiero w przyszłym roku. Jak nie zapomnę, będę donosił :)

      Usuń

Prześlij komentarz