W domu, w dziczy, na ulicy. Rozbrykany słownik obrazkowy, Fiep Westendorp
Oglądam książkę "W domu, w dziczy, na ulicy. Rozbrykany słownik obrazkowy" - dopiero co u nas wydaną - i czuję się bezpiecznie, u siebie - te zadarte noski przecież skądś znamy, Oczywiście z "Julka i Julki"! Ta sama kreska, pucołowatość i styl.
Och , jak mi żal, że ta książka nie ukazała się, kiedy moje dzieci były mniejsze, że nie załapała się na nią Mańka, ani Franek, i że młodsze chłopaki też już ciut za duzi - że nie spędzą z nią tyle czasu, ile spędziliby 6-5-4-3 lata temu. Teraz obejrzeli, z uwagą, a co! i tyle, popędzili dalej.
Jakiś czas temu długo siedzieliby pochyleni nad kartonówką, potykałabym się o nią tu i tam i w łazience też. Biegaliby po kartkach od lewa do prawa, wybieraliby strony na chybił trafił i analizowali każdy detal. Na bank mieliby swoje ulubione miejsca - bezpieczne, przytulne.
Bo świat pokazany przez Fiep Westendorp to cudowny świat otaczający dziecko - kolorowy, ale bez grama kiczu, uroczy, ale nie przesłodzony. To klasyka, estetyka, styl, humor, ciepło. Kilkadziesiąt stron - rozkładówek - pokazujących i nazywających to, co wokół. Piękne to, co wokół - dodam. W mieście, na ulicy, w parku, w lesie. w gospodarstwie, w ogrodzie, w dziczy, w zoo, w cyrku. W domu: odwiedzamy kuchnię, i salon. Jednak w rozbrykanym słowniku przedstawione są nie tylko miejsca, ale i zawody, zabawy, sposoby odpoczynku (wakacje!), pory roku. Jest rozkładówka poświęcona obchodzeniu świąt i muzyce! I czynnościom wykonywanym przed pójściem spać (Dobranoc).
Mnóstwo tu ludzi: małych i dużych, zwierząt (ach, tylko Boba nie ma ;) Uważny oglądacz dostrzeże to, że coś się tu dzieje - jest zabawnie: a to portier usnął przed hotelem, obleganym przez turystów, jakiś chłopiec został podniesiony przez słonia na trąbie, a to lama wyjada panu kwiatki, a to kucharzowi robota pali się może nie w rękach, a w piecu... Jest wesoło, jest uroczo, jest swojsko.
Osobiście już uwielbiam!
Wzięłam ją ze sobą do pracy - tak mam, w autobusie często czytam i oglądam książki dla dzieci - położyłam na biurku i z ręką na sercu: nie było osoby, która by się nie zatrzymała, nie wzięła jej do rąk, nie zapytała: można? co to? dla kogo? jaka ładna!
Autorka w tym roku, w grudniu, obchodziłaby setne urodziny (1916-2004). Jej książki towarzyszyły dzieciom kilkadziesiąt lat temu (z pisarką Annie M.G. Schmidt stworzyły serię znana u nas jako "Julek i Julka", "Pluk z wieżyczki") - teraz nic nie straciły na aktualności. W Holandii jest nazwisko znajduje się w panteonie nazwisk największych twórców dla dzieci, cały czas też działa fundacja, która współtworzy rzeczywistość dziecka, W sklepie fundacji można kupić wiele gadżetów - fajnie, gdyby modne stały się i u nas i wyparły choć częściowo te rozparte obecnie na sklepowych półkach...
W domu, w dziczy, na ulicy,
Rozbrykany słownik obrazkowy
Fiep Westendorp,
tłum. Jadwiga Jędryas,
wyd. Dwie Siostry,
2016.
Przepiękna! Już się nie mogę doczekać, kiedy ją będę miała dla siebie ;-) Tak, tak, w pełni rozumiem zabieranie książek dla dzieci do pracy i w ogóle trzymanie ich pod ręką - one tak cieszą oczy, tworzą atmosferę wnętrza, właściwy klimat do pracy itd. Z córką byłyśmy fankami Julka i Julki dawno temu, więc ona to pewnie tylko rzuci okiem i się uśmiechnie pod nosem, ale mam na szczęście jeszcze niespełna czterolatka, który powinien wsiąknąć :) Ucieszyło mnie, że są tematyczne rozkładówki - to się bardzo przydaje w stosownych okolicznościach, na przykład kiedy trzeba zagonić kogoś do łóżka ;-)
OdpowiedzUsuń