Strażaczka, Piotr Wawrzeniuk, il. Dorota Wojciechowska
Zachęcona ostatnio czytaną książką o zawodach „Fach, że ach!” (wyd. Bajka), sięgnęłam po „Strażaczkę” (Poławiacze Pereł), będącą kontynuacja „Kosmonautki” (której nie czytaliśmy).
Żadnych porównań nie będzie, bo to zupełnie różne książki. „Fach, że ach!” opisuje zawody i pracowników w ich naturalnym środowisku, celem „Strażaczki” jest prezentacja zawodów, często zarezerwowanych dla panów — choćby w nazwie — od kobiecej strony. Pokazanie kobiet (matek), które są informatyczkami, grabarkami, ogrodniczkami, reżyserkami, konduktorkami, elektryczkami itd. i mamami i świetnie łączą te role: gaszą pożary i światło w dziecięcym pokoju; hodują rośliny i krzewią w dzieciach umiłowanie do prawdy; zdobywają Koronę Ziemi i serce taty...
Kiedy kartkowałam tę książkę, w tyle głowy zabrzmiało mi hasło „kobiety na traktory” - jednak po przeczytaniu ulotniło się, pozostał uśmiech.
O mamach opowiadają ich dzieci, w przewrotny nieco sposób, który bawi i rodziców i małych słuchaczy. Zastosowana tu gra słów, związki frazeologiczne śmieszą bez względu na wiek.
Moja mama jest himalaistką. Zdobyła Koronę Ziemi i serce taty. Mama nie lubi stać w korku, bo to szczyt wszystkiego.
Ładnie wydane / podane, z ilustracjami (szybka, trochę komiksowa kreska) Doroty Wojciechowskiej.
Piękna i mądra książeczka. Bardzo mi się podoba to zdanie o staniu w korku, że to szczyt wszystkiego - zgadzam się z nim, choć nie jestem himalaistką. :)
OdpowiedzUsuń