Sanatorium, Dorota Gellner, il. Adam Pękalski
Pierwszy kontakt dotykowy z "Sanatorium" pełen był okrzyków:
- Jaka ta książka milutka! Bo okładka ma coś takiego w sobie, że chce się ją dotykać i głaskać, głaskać. A potem jest jeszcze lepiej. Pierwszy upatrzył ją sobie Franek, porwał w objęcia i pognał do swojego pokoju, skąd docierały do naszych uszu chichoty. Po jakimś czasie wyszedł i rzucił "Skończyłem". Na pytanie, czy książka mu się podobała, stwierdził, że fajna. Chyba nawet bardzo, skoro na drugi dzień wsunął ją do szkolnego plecaka ;)
Sanatorium to pisane rymowaną prozą krótkie opowiadania, dotyczące pobytu w sanatorium. Nie brakuje tu poczucia humoru, ocierającego się o absurd, ale i ciekawych spostrzeżeń dotyczących sanatoryjnego życia.
Autorka z przymrużeniem oka obserwuje i komentuje zachowania kuracjuszy. Którzy, choć zdrowie czasem szwankuje (to strzykanie w kościach), to oddają się radościom z energią, jakiej pozazdrościć! Te wieczorki zapoznawcze, nowe znajomości!
Napisane lekko, z werwą i dowcipem. Spodoba się i dzieciom i dorosłym (myślę, że babcie i dziadkowie przy okazji powspominają swoje wypady do Ciechocinka czy Buska-Zdroju). Starszym kinomanom serce zabije mocniej na widok zdjęć, ozdabiających ściany sanatorium i okładki gazet: wypatrzyłam Elizabeth Taylor, Humphreya Bogarta, Clarka Gable...
Na uwagę zasługują też ilustracje Adama Pękalskiego, pełne dowcipnej satyry.
Sanatorium,
Dorota Gellner,
il. Adam Pękalski,
wyd. Bajka, 2015.
Nie wiem, czy dzieci odpowiednio załapią klimat sanatoryjny, nie znając tych realiów, ale obeznani dorośli na pewno mają świetną zabawę przy takiej lekturze:)))
OdpowiedzUsuńCzytając zapowiedzi tej książki cały czas się zastanawiałem: czy to jest w ogóle dla dzieci? Klimat "w Ciechocinku tam gdzie dom zdrojowy" itd. - co może w tym dzieci zainteresować? Ale jak czytam, jednak działa. Wypada twórcom pogratulować, bo to był naprawdę trudny do zrealizowania pomysł...
OdpowiedzUsuńDzieci pewnie nie wyłapią wszystkich tych smaczków, co dorośli. Ale jest zabawnie i za sprawą tekstu (po prostu Gellner) i ilustracji. Dobrze się czyta, ilustracje dowcipne, jak i sam tekst - moi chłopcy, którzy nigdy w sanatorium nie byli i też nie słuchali sanatoryjnych opowieści - bawili się dobrze.
UsuńŚwietne są książki, które nadają się zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Chętnie poznam tę sanatoryjną historię. ;-)
OdpowiedzUsuń