Co zrobić z brzozy?
W te pędy więc zamówiłam, za grosze. Tylko z tego pędu nie doczytałam, że trzeba wybrać wielkość - przyszły więc malutkie. Ledwie pod wąski kubek, a nawet i to nie... Wstydliwie ukryte w szafie przeleżały do dziś, kiedy to chłopaki ewidentnie się nudzili, oznaki życia przejawiając jedynie w okolicy komputera i tv. Eskapady rowerowo-spacerowe nie wchodziły w grę, bo A. chory, chory i nie chciało być inaczej. Nie wiedząc, już czym towarzystwo rozerwać i oderwać od ww. urządzeń, przypomniałam sobie o tej paczuszce wciśniętej między ubrania.
Wyjęliśmy pieczątki, tusze i poszło. Nie powiem, żeby ubaw mieli po pachy, raptem 10 minut zajęcia. Więcej sprzątania i mycia, ale pokażę, co nam wyszło. Jak ktoś będzie miał jakiś pagaj pod ręką i piłę mechaniczną, a do tego chęć na prace ręczne - polecamy ;)
Dary morza wykwitły na naszych krążkach nie z jakiejś dzikiej miłości do ciepłych wód (choć - nie powiem - lubimy) czy koncepcji artystycznej - po prostu takie pieczątki mieliśmy. Serce, wyraźnie odcinające się tematycznie od reszty jest rezultatem wybitnych uzdolnień plastycznych oraz kreatywności matki ;)
Komentarze
Prześlij komentarz