Zatrzymać czas i pamięć. Dawne Kozienice w fotografii
Dawno temu, kiedy tu mieszkałam, za Bursą powtarzałam „mam w dupie małe miasteczka". Po latach coraz chętniej wracam i czuję, jak to miejsce coraz bardziej rozpiera się we mnie i panoszy. Z każdym rokiem staje się bliższe, cenniejsze.
Dawno temu marzyłam o czasie, kiedy będę mieszkać zupełnie gdzie indziej. Bo że to nastąpi, byłam pewna. Gdzieś. Gdzie nikt nie będzie mnie znał. Gdzie będzie inaczej. Anonimowy tłum, neony, nowoczesna architektura, koncerty co weekend, kina na każdym rogu, teatry, i same możliwości... Ruch i gwar.
Kiedy już wyjechałam i spróbowałam, zobaczyłam, porównałam i przede wszystkim „urosłam”, dojrzałam... zatęskniłam. I doceniłam to, że czas inaczej tu płynie. Wolniej. Życie jest tu dłuższe! I na co dzień zwyczajnie milsze. Jednak nie te znajome twarze i pogawędki tu i tam, nie te odległości, które można pokonać na nogach, są najważniejsze.
Najważniejsze są wspomnienia. Bo choć to miasto przez ostatnie dziesiątki lat zmieniło się wizualnie — przeważnie na plus, czasem nie — to ja ciągle widzę tu tamto miasteczko, z tamtymi domami, ulicami i ludźmi. Czas dzieciństwa, młodości jest odciśnięty na chodnikach, zapisany na murach, trwa w drzewach, unosi się w powietrzu. Niektórymi uliczkami ciągle wędruję z Tatą za rękę. Zachodzę do domu Madamki, choć już go nie ma. Pokazuję dzieciom: „tu stał, tu było wejście do domu niezwykłej kobiety, ważnej dla waszej mamy". Odprowadzam Mikę, a spod jej domu wracamy i ona odprowadza mnie. Kluczymy małymi uliczkami... Trasy do stadniny koni i miejsca, gdzie chodziło się na wagary. Miejsca spotkań, miejsca spacerów... Lasy, których brakuje mi na co dzień najmocniej.
Na każdym kroku otaczają mnie wspomnienia. Te miejsca — w mojej głowie — ciągle są. Zapomina się twarze, wydarzenia, zapomina się budynki, układ ulic, fakturę muru — jednak one ukryte w zakamarkach pamięci, rosną i wywołane wracają.
Wystarczy impuls, sen, kawałek ściany, stare zdjęcie, czyjś tembr głosu. Tamten czas ciągle trwa, równolegle. Toczy się.
I ta wartość — sentymentalna — jest bezcenna.
I można wyjechać, dalej lub bliżej, wrastać w nowe miasta i tam się mościć, jednak wcześniej czy później te stare, pierwsze miejsca dają znać o sobie — przyciągają, kuszą. Słyszę ten głos, dlatego tak bardzo lubię tu wracać.
„Zatrzymać czas i pamięć. Dawne Kozienice w fotografii” to wystawa, na którą nie mogłam nie pójść. Akurat byłam kilka dni w K. Zabrałam córkę i poszłyśmy.
Niby zwykła wystawa — zwykłe zdjęcia z lat przedwojennych i późniejsze. A jednak niezwykła. Życie w małym miasteczku na przestrzeni 20 wieku, zatrzymane na kilkudziesięciu zdjęciach i w pamięci wielu mieszkańców.
Miejsca, których już nie ma, ale o których się wie, zna i tę pamięć podaje dalej. Wiele budynków osobiście kojarzę z dzieciństwa. O niektórych słyszałam w opowieściach babci, rodziców, widziałam na zdjęciach.
- Zobacz Marysiu, to jest... to było... - stałyśmy tak przed każdą fotografią i przypasowywałyśmy te miejsca, budynki do obecnej, znanej nam topografii miasta. A z nami kilkadziesiąt innych ludzi. Z wypiekami na twarzach, z emocjami. Młodzi i starzy. To były ważne chwile.
Stara żydowska dzielnica, te domy — pamiętam je, jako kilkulatka przechodziłam tymi zakamarkami, widziałam te podcienie, pamiętam je, filary (tu w sklepie pracowała moja babcia!), drewniane domy, murowane kamienice... Albo główne ulice, gdzieś pozostały jeszcze fragmenty tamtej zabudowy, pojedyncze domy, stare drewniaki. Stary młyn, ul. Lubelska, ul. Warszawska, ul. Hamernicka...
Poniosę je dalej. Mam nadzieję, że Marysia też.
Wspaniały tekst. Tez powtarzałam na Bursa to mocne zdanie... A teraz znowu mieszkam w pewnym malym miasteczku. Pozdrawiam Kozienice!
OdpowiedzUsuńMałe miasteczka mają swój urok i mimo, że tego na pierwszy rzut oka nie widać - dużo możliwości... Tylko trzeba je odkryć, znaleźć swoje miejsce - Tobie się to chyba udało :) Dziękuję za miłe słowa!
OdpowiedzUsuńTo nie o małe, czy duże miasteczka chodzi...... tęsknimy, wspominamy, wręcz uwielbiamy bo to była nasza młodość.
OdpowiedzUsuńAle miasteczko takie jak Kozienice faktycznie miało swój urok, też z wielką sympatią wspominam.
Mieszkałem tutaj w latach 1973-1989.