Poznań w Boże Narodzenie

Poznań kojarzy mi się nie z koziołkami czy cechami, które przypisuje się poznaniakom (oszczędność, pragmatyzm czy pracowitość) tylko z zakamarkowymi książkami, blogiem Otymze i moim prywatnym spa, do którego czasem mam przyjemność przyjechać, by się zresetować ;)

Nie mam tu jeszcze swoich miejsc np. ulubionych kawiarni przy Starym Rynku, ale jest ściana (albo już nie ma?, bo nie udało mi się do niej teraz dotrzeć), którą darzę sentymentem - z Charlie Chaplinem. A to już coś :) Ponieważ uwielbiam starówki i znacznie bliżej mi do starej cegły i czerwonych dachówek niż szkła, metalu i współczesnych brył - jeśli tylko mam okazję, odwiedzam. Udało się i tym razem. 

Pierwszego dnia świąt wyskoczyliśmy na poznańskie Stare Miasto
. Zaczęliśmy od szopki - największej w Europie w kościele franciszkanów przy placu Bernardyńskim (złożonej z ok. 250 figur, które w większości ą dziełem zakonników!). 14 metrów szerokości, 27 metrów głębokości i 16 metrów wysokości - rozmiary są imponujące (figurki mają naturalną wielkość - i tak np. święty Józef ma 180 cm wzrostu!). Jak dzieci zobaczyły było "wow!". Jednak zarówno na zdjęciach, jak i stojąc tuż pod - trudno objąć ją wzrokiem w całości i docenić rozmiar, dlatego chyba też chłopaki najwięcej czasu spędzili przy jeziorku, na najniższym poziomie, w zasięgu ich wzroku, po którym pływały kaczki, za którymi wodziły czujnym wzrokiem żaby, siedzące na brzegu ;)
Z kościoła poszliśmy dalej...

 


A o naszych świętach TU KLIK

Komentarze