Poświątecznie z kawałkiem Poznania w tle


Za nami święta. Trochę inaczej. I po raz pierwszy nie tam, gdzie zawsze. Z sushi zamiast karpia (szczerze, to karpia nie ma u nas od lat), i pokusą Jansona jako daniem głównym. Bez klasycznej choinki nawet, ale ze stosem prezentów pod gwiazdą betlejemską ;)
Z mszą w małej kapliczce, gdzie jak huknęli kolędy, to szyby drżały, hej! i spacerem po Starym Rynku w Poznaniu.

Przy placu Wolności spotkaliśmy małżeństwo z córką, które zaczepione przeze mnie, pytającą o drogę na SR, nie tylko wytłumaczyło nam, którędy, ale też poleciło i doprowadziło do kościoła z największą szopką w Europie (!). I tak, kiedy sobie szliśmy, i wymienialiśmy się świątecznymi wrażeniami, a chłopaki z nową koleżanką stawali się już dobrymi znajomymi, J. powiedział, że to nasze pierwsze święta poza domem od ... od zawsze. Na to nasz nowo poznany poznaniak popatrzył na nas, i machnął ręką w stronę biegnących przed nami kilkulatków: - Dom jest tam, gdzie dzieci! I to zdanie, proste, oczywiste takie, zapadło we mnie i będzie zawsze przy myślach o tych świętach i świętach w ogóle. Nie ważne gdzie, nie ważne jak, ważne z kim. A my byliśmy w doborowym towarzystwie! Tradycja jest ważna - porządkuje, daje poczucie bezpieczeństwa, ale czasem ciekawie jest stanąć z boku i popatrzeć z innej perspektywy.


Macie ochotę pospacerować z nami po Starym Rynku w Poznaniu? Jeśli tak - zapraszam TU KLIK 

Komentarze

  1. Sushi na wigilię - kupuję ten pomysł !!! u nas przy PONAD dwunastu daniach Natan zjadł jedną czwartą uszka i racucha...Mnogo było śledzi, pierogów, krokietów, zup, ryb itp itd. Dla najmłodszych menu nie jadalne, tradycję mają w głębokim poważaniu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz