Wybudujemy wieżę...
Miało być zupełnie inaczej. Miało być dużo czasu i piękne światło. A był pośpiech, nerwy i córka stojąca mi za plecami. - Mogę już aparat? W kuchni rozmrażająca się lodówka, na kuchence gotujący się obiad i ja dochodząca do siebie po sobotnim wykluczeniu z życia (rotawirus przytargany przez chłopców z przedszkola sprawiedliwie nie ominął nikogo z domowników). Ale że do akcji Olgi z O tym, że nie można nie dołączyć to... dzisiaj albo nigdy!
Kiedy Franek wrócił, też chciał swoją wieżę wybudować! Wybrał ulubione książki i ... mamy też Frankową wieżę :)
I Frankowa wieża, z tych ulubionych:
Jakiś czas temu budowałam wieże z książek z moimi dziewczynami. Wprawdzie nie było tak dramatycznie jak u Ciebie i nawet fajne zdjęcia wyszły, ale nie chciałabyś widzieć tego co było "na zapleczu". Robienie wierz z książek było bowiem pretekstem do robienia generalnych porządków na regałach i w innych miejscach zalegania książek. Książki owszem, szybko wróciły na miejsce z przydasiami, jakie się skolekcjonowały przy okazji oraz z bałaganem jaki się zawsze tworzy na początku większych porządków walczyłam do wieczora.
OdpowiedzUsuńTak, budowanie wieży to świetny pretekst do generalnych porządków! To chyba jeden z powodów, dla którego Olga wybrała właśnie ten termin ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń