Czas poza czasem, czyli o skansenie w Klukach


Kiedy on wypływał w morze, ona wystawiała dwa ceramiczne pieski w oknie. To znak, że jego nie ma, a ona czeka. Dzieci głodne, w piecu już napalone, po domu rozchodzi się przyjemne ciepło, zaraz zrobi śniadanie, zaraz...... Przed chwilą było tu życie. Ktoś śmiał się, ktoś tęsknił, ktoś miał marzenia, ktoś wycierał łzy w fartuch ... Ktoś musiał w pośpiechu pakować dobytek i opuszczać swój dom. Na zawsze. Teraz zostały tylko rzeczy. Pieski stoją na komodzie. Święte obrazki na ścianach, meble, naczynia. Pościelone łóżko i drewniana kołyska zastygła w bezruchu, w której w poprzednim czasie smacznie spało dziecko.


Pracowite życie, proste życie. Wyznaczane rytmem pór roku. Wysłużone meble, przedmioty, bez zbytków. Każda rzecz potrzebna. Akurat tyle i nie więcej. Zazdrostki w oknach. Czyje oczy codziennie patrzyły znad nich na podwórko? I co widziały?
Kiedy byłam dziewczynką, a potem dziewczyną, nudziłam się w muzeach, skansenach, Z wiekiem człowiek dojrzewa i do koniaku i do dzienników literackich i do muzeów ;) Skansen w Klukach mnie zaczarował. Dramatyczna historia Słowińców nie pozwala o sobie milczeć i zapomnieć. Trzeba ją poznać. Z szacunku dla tych ludzi, wysiedleńców, wygnańców.

Czytając o historii Kaszubów dowiedzieliśmy się, że w rejonach, które odwiedzaliśmy, żyli Kaszubi Nadłebscy. To grupa etniczna, która długo chroniła swoją odrębność i tradycję. Choć całe Pomorze było mocno zgermanizowane, oni ocalili swój język, msze odprawiane były w języku kaszubskim do końca 19 wieku, kiedy zostało to zakazane. W 20 wieku przeżyli wojny, jednak w czasach PRL-u władze pozbyły się większości z pozostałych - gwałty, napady rabunkowe i brutalne wysiedlenia spowodowały, że większość z nich zmuszona była opuścić Polskę. Ci, którzy nie zostali wygnani, w latach 70-tych sami wyjechali. Za rodzinami. Do Niemiec. Mówili przecież po niemiecku.

Chodziliśmy od domu do domu, od zagrody do zagrody. Tu były małe dzieci, a tam mieszkał szewc. Tu mieszkał rybak, sieci malowniczo podporządkowały sobie podwórko. Tam ktoś hodował zwierzęta. Tu pieczono chleb, a tu na kołowrotku przędło się wełnę. Kim była Charlotta? 
Układ pomieszczeń w każdej chacie podobny. Największa, główna izba zajmowana była przez gospodarzy i dzieci. Po kilka łóżek, gdzieniegdzie kołyska. Mniejszy pokój należał do seniorów. W kuchni piec, obok spiżarnia. Na pierwszy rzut oka widać, kto biedował, a kto zaliczał się do zamożniejszych. Wysłużone przedmioty, zebrane przez chcących ocalić wspomnienie o dawnych mieszkańcach. w jednej z chat wystawa fotograficzna. Portrety i zwyczajne chwile zatrzymane na kliszy. Dzieci, całe rodziny, miejsca, porty rybackie - tuż przed wybuchem wojny, i później, lata 50-te, 60-te. Jedne domy są tutejsze, inne zostały przeniesione z pobliskich wiosek. Połowa wsi Kluki to skansen.
W jednym z domów widzimy, jak je budowano. Drewno, glina, patyki, słoma. Takie to proste - a jednak latem jest chłodno, a zima ściany trzymają ciepło z pieca.

Odwiedzając Kaszuby koniecznie zajrzyjcie do muzeum-skansenu. Nie będziecie żałować! Ja opuszczając skansen pomyślałam, że kiedyś chętnie tu wrócę.  

Bilet rodzinny 31 zł. W sezonie (4 maja-31 sierpnia) czynne od wtorku do niedzieli w godz. 10-18, w poniedziałki od 10 do 15; poza sezonem od godz. 9 do 16.

Poniżej mnóstwo zdjęć. Nie dało się wybrać mniej. 

O naszym pobycie na Kaszubach tu: 






Komentarze

  1. Dodatkowo wiele imprez sobotnio-niedzielnych np: dzień z życia osady, wypieki w piecach chlebowych, oprawianie i wędzenie ryb, "czarne wesele" itd.
    Na koniec karczma z jedzeniem regionalnym często podanym w starym stylu lub klasyk - chleb ze smalcem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, przyjechaliśmy za późno i tego typu atrakcje nas ominęły (poza obiadem w Karczmie). Może w przyszłym roku?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz