Migawki [historia zasłyszana w autobusie]
Godziny szczytu. Jedno miejsce wolne, na końcu autobusu blisko drzwi, którymi wsiadłam. Na siedzeniu torba z butelkami z piwem, obok mężczyzna, ogolona głowa, koszulka kibica. Powoli zdejmował reklamówkę po moim "Czy można usiąść?". Jedziemy. On patrzy w okno. Ja czytam. Dziewczyna obok też. Przystanek, nowe twarze, poruszenie, jakiś młody człowiek usiadł blisko nas. Cisza. Nagle odezwał się ten obok mnie.
- Przepraszam, że zapytam, ale czy pan, czy też... - umknęły mi słowa, czytałam dalej. Zaczęli rozmowę, najpierw kulawo, potem dyskusja przemieniła się w opowieść. Bo i on i tamten, byli w wojsku. Jeździli na misje pokojowe. Nie chciałam podsłuchiwać, ale siedziałam ramię w ramię. Słyszałam. Potem już słuchałam.
- Misja pokojowa to jakaś kpina. To wojna...Tu nic nie wiedzą, to co pokazują w telewizji to jakaś k... bzdura, nie mają pojęcia jak tam jest, co tam się k... dzieje... Gdzie byłeś? Ja w Afganistanie i w ... Dziennikarze pokazują coś, co nie ma nic wspólnego z prawdą. Gdybym mógł cofnąć czas, nie pojechałbym, ale zrobiłem to. Dla rodziny. Ustawiłem ich, kupiłem dom, dla nich to wszystko. Mam dwóch synków i córunię, jest najmłodsza. A sam... Mnie już nie ma. Ja mam mózg sklepany... Ja... Urodziło mi się dziecko, syn, malutki był, jak pojechałem pierwszy raz. I tam widziałem takie rzeczy, takie rzeczy... jak dzieci umierały, dzieci w wieku mojego. To jakby on umierał. Jakby jego... Ja to widziałem. To najgorsze, co może być.... - głos mu się łamał. Potem była cisza. Na oddech. Jeden, drugi. Łyk piwa.
Chciał mówić, nie przeszkadzali mu słuchacze. Młody człowiek wciągnął się w rozmowę.
- Rozumiem, wiem... Kiedy wracałem, siadałem na rower i jechałem, przez kilka godzin, do skrajnego zmęczenia. Gdzieś przed siebie. Byle jechać, byle się tak umordować, żeby nie mieć siły na nic. A kiedy wracałem, malowałem, rzeźbiłem, taką pracownię sobie zrobiłem przy domu, żeby wyrzucić z siebie wszystkie emocje.
- Zostawili nas. Jesteśmy sami. Nie mamy psychologa, psychiatry. Półtora roku każą czekać. Chodzę prywatnie, inaczej nie dałbym rady. Budzę się w nocy, noce są najgorsze. Budzę się i krzyczę. Wyję jak zwierzę, rozumiesz? Jak zwierzę... Moja kochana żona jest taka piękna i kochanieńka, dziękuje Bogu, że ją mam... Powiedziała mi kiedyś, że mi współczuje, wiesz, tak powiedziała... Podziękowałem jej, ale nie tak jak myślisz, ja naprawdę jestem jej wdzięczny, bo ona się stara zrozumieć. Jest przy mnie. Mam rodzinę, to mnie trzyma, ale czasami mam takie myśli... Jestem na emeryturze, ale dorabiam, bo z tamtych pieniędzy już nic nie ma, jest dom, działka. Chcesz piwa? Masz, napij się. Ja, wiesz, nie daję rady... W nocy jest najgorzej. Krzyczę, budzę się... Wyjeżdżało nas po sześciu na patrole, a wracało trzech. Wiesz, moi kumple umierali mi na rękach...Tego nie widać w telewizji... Ja się już do niczego nie nadaję, to co widziałem... To piekło. Byle przetrwać kolejny dzień. Biorę leki, jakoś jest... Przyjdę do domu, wypiję piwo, zdrzemnę się, coś porobię, a potem znowu będzie noc...
***
Kiedy wysiadał, spojrzał na mnie.
- Piękne książki pani czyta. Czy pani jest nauczycielką? - zaskoczył mnie. Przeglądałam książki dla dzieci.
- Nie... mamą - odpowiedziałam.
- A ja tatą. Do widzenia!
Ciarki mnie przeszły... tylko tyle napiszę. Nie mam pojęcia, co czuje ten człowiek. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić. Dobrze, że o tym napisałaś.
OdpowiedzUsuńA ja się popłakałam 😢 Taki wrażliwiec ze mnie, ech...
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, jakich ludzi spotyka się przypadkiem na drodze i jakie wrażenie mogą na nas wywrzeć takie niby nic nieznaczące sytuacje ... Też miałam ciarki. Cały czas gdy to czytałam. A te trzy ostatnie zdania to idealne zakończenie.
OdpowiedzUsuńTak to prawda, niesamowite są takie sytuacje. Lubię obserwować, lubię patrzeć, lubię słuchać. Czasem coś dzieje się bez słów, a czasem to właśnie słowa zostają w głowie na długo. Dużo jeżdżę komunikacją miejską i widzę, jak bardzo jesteśmy oddzieleni od siebie - telefonami, tabletami, udawaniem, że się nie widzimy. Jednak czasem zdarzy się coś takiego, czego jest się świadkiem, co rozrywa na kawałki... Jak wtedy. Chwila, które zapada w pamięć i porusza. Szczerość, z którą nie wiadomo co zrobić. Mozna jakoś ponieść ją dalej....
OdpowiedzUsuń