Rozmowa z Moniką Kowaleczko-Szumowską, autorką Gupikowa


Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać?


Nie dawały mi spokoju sytuacje, które spotykały mnie na co dzień w domu, komiczne i smutne. Szczególnie te smutne bardzo mnie męczyły. Pisanie jest dla mnie terapią - to, co napiszę jestem w stanie zostawić za sobą.

Interesujący dla wielu jest proces twórczy - jaki ma Pani sposób na pisanie, ulubioną porę, miejsce, jakieś rytuały związane z pisaniem? 

Lubię pisać rano przy moim własnym biurku, kiedy w domu panuje CISZA. To są warunki idealne i trudne do osiągnięcia, więc piszę w różnych okolicznościach: przy stole kuchennym, oganiając się od dzieci, w kawiarni, w hotelu, w samolocie, wszędzie.

Jak domownicy zareagowali na Gupikowo - w końcu, to książka o nich! 

Nie wszyscy byli zachwyceni, ale wszyscy znieśli to dzielnie. Tata z Gupikowa zawsze chciał być bardzo pozytywnym bohaterem i świetlaną postacią… supermanem, więc ta ilustracja z Gupikowa nie bardzo przypadła mu do gustu. Ale muszę powiedzieć, że wszystkie dzieci i mąż wspierają mnie bardzo, niezależnie od tego jak ich przedstawiam. 

Kiedy ukażą się "Wybryki z Ameryki", czyli kontynuacja Gupikowa?

Ze względu na 70-tą rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego i dwie książki, które na tę rocznicę przygotowuję („Fajna Ferajna” z BIS-em i powieść dla młodzieży „Galop’44” z wydawnictwem Egmont) „Wybryki z Ameryki” pewnie skończę dopiero we wrześniu 2014.

Bardzo jestem ciekawa kolejnych Pani książek - tych o Powstaniu Warszawskim - czy mogłaby Pani uchylić rąbka tajemnicy i w kilku zdaniach powiedzieć coś więcej o tej przygotowanej z myślą o dzieciach? 

„Fajna Ferajna” to zbiór opowiadań o najmłodszych uczestnikach Powstania Warszawskiego. Bohaterami są: dziewięcioletni Jureczek, najmłodszy zaprzysiężony żołnierz AK; Hipek - trzynastoletni harcerz Szarych Szeregów, który służył w drużynie szczurów kanałowych i obsługiwał granatnik; Miki Bandyta - trzynastoletni żydowski chłopiec, który uciekł z bratem z getta i przyłączył się do powstania; Mirek Jajko - dziesięcioletni cwaniak warszawski, który za wszelką cenę chciał walczyć w pierwszej linii; Kazimierz, który był kolporterem; dziesięcioletnia Basia, której wujek przeżył kilka miesięcy po upadku powstania jako jeden z warszawskich Robinsonów; dziesięcioletnia Halusia, która uratowała z Powstania psa i kotka i siedemnastoletnia Jaga, jedna z koleżanek Antka Rozpylacza. Książka znajduje się w katalogu wydawnictwa BIS. 
Być może uda się również zrealizować film dokumentalny z bohaterami Fajnej Ferajny – prace i starania są w toku.

Pamięta Pani swoje ulubione książki z dzieciństwa, ulubionych bohaterów?

Mio mój Mio, Zamek Soria Moria, Chłopcy z Placu Broni.

Ma Pani czworo dzieci, to chyba trudna sztuka połączyć prowadzenie i organizację domu z pracą zawodową i pisaniem? Wiem coś o tym, bo też jestem mamą czwórki dzieci :)

Sama Pani wie najlepiej, jak to jest. Coś trzeba poświęcić. Dzieci i męża nie, ale pisania też nie. A więc porządek, obiad, wypieki, świąteczne detale, mazurki, dekoracje, dopracowane wnętrze. I czasem w rozmowach z dziećmi czy mężem wychodzą te domowe braki i jest mi przykro, że tego nie robię i że dzieci nie wzrastają w domu, gdzie panuje ład i porządek. I mam wyrzuty sumienia. Mnóstwo wyrzutów sumienia. Niestety, coś za coś. Ale wydaje mi się, że najważniejsze sprawy są u nas w domu w porządku i jesteśmy szczęśliwi. Ja na pewno jestem. 

Lubi Pani spotkania z dziećmi i chętnie odwiedza je w szkołach. Co może Pani powiedzieć o małych czytelnikach? Mówi się, że coraz mniej czyta się książek - czy dzieci faktycznie przestają czytać i wolą tv i komputery zamiast książek?

Bardzo lubię moich czytelników i spotkania z nimi. Szanuję ich, liczę się z nimi a czasem się ich obawiam. Ich opinie o Gupikowie traktuję bardzo poważnie. Czasem myślę o moich czytelnikach jak o pracodawcach. 
Jeśli chodzi o to, czy dzieci czytają teraz mniej czy więcej, to myślę, że dzieci są bardzo różne, jedne czytają mało i z trudem, inne więcej. U mnie w domu jest różnie: choć wszyscy lubią czytać, pożeraczem książek zdecydowanie jest Mikołaj. Muszę przyznać, że nie mamy telewizora i uważam, że to była świetna decyzja. 

Jak zachęcać dzieci do czytania?

Żeby dzieci czytały, muszą czytać dorośli, rozmawiać o książkach, fascynować się nimi. Dzieci uwielbiają, kiedy dorośli czytają im książki. Nie zaganiają do czytania, ale czytają z nimi lub rozmawiają po przeczytaniu. Dzieci widzą i czują miłość dorosłych do książek i zarażają się tą pasją. Podejrzewam, że tak jest u pani. Domyślam się, że Franek czyta dużo, bo książki są ważne dla Pani. I pewnie gra, jak każde dziecko i ogląda, bo to normalne, ale czyta. Dzieci muszą mieć czytających rodziców, czytających nauczycieli. Jeśli odeślemy je do komputerów i przed telewizor, nie będą czytać. 
Wydaje mi się też, że kuleje polityka samorządów wobec bibliotek publicznych i szkolnych. Może u Was tego nie widać, ale biblioteki w innych dzielnicach Warszawy nie mają żadnych wolnych środków na zakup nowości wydawniczych. Jedyne środki to kary za przetrzymane książki. Nakłady książek są małe, bo ludzie mało kupują, ale również dlatego, że książek nie kupują biblioteki publiczne. A jeśli nie ma w bibliotece nowych fajnych książek, to po co dzieci mają przychodzić? Pewnie, że będą wolały grać na komputerze.

Dziękuję za rozmowę!

Komentarze