O kurze, która opuściła podwórze, Hwang Sun-mi, il. Kim Hwan-young
Ta książka okazała się dla mnie bombą z opóźnionym zapłonem. Od pierwszych zdań buduje napięcie, wciąga. Poraża mądrością. Przeczytałam ją całą. Kryjąc się w łazience, zwijając w kłębek na piętrowym łóżku chłopaków, a szykując kolację, miałam ją blisko. Żeby zaraz wrócić. Przekonywałam się do ilustracji. Na początku wydawały mi się brzydkie, z czasem - z każdą kolejną stroną - oswajałam się z nimi, zaczęłam przez nie widzieć świat Ipsak. Nie wiem kiedy - ale stały się piękne, ściskające serce.
Takiego problemu nie miał mój ośmioletni syn. - Mamo, to bardzo ładne rysunki - mówił, przez trzy wieczory (tyle zajęło nam głośne czytanie Kury) uważnie przyglądając się książce.
***
Książka, choć opowiada o życiu kury mieszkającej w kurniku, potem na podwórzu i wreszcie na wolności i nie wykracza w narracji poza te ramy - jest powieścią wielonurtową. Opisując los ptaka dotyka wielu problemów i tematów. Ważnych tematów. Wolności i niewoli. Przywiązania do stabilizacji i strachu przed zagrożeniem, jakie może przynieść zmiana (podwórkowa brać). Tolerancji i inności. Pragnienia macierzyństwa i miłości do dziecka - adopcyjnego dziecka. Sensu życia i jego jakości. Chęć osiągnięcia, przeżycia czegoś więcej i dążenia do realizacji pragnień. Zewu krwi i prawa natury. Odrzucenia. Samotności. Odchodzenia i śmierci.Historia jest prosta i niezwykła. W kurze niosce - całe życie mieszkającej w klatce w kurniku (klatce tak małej, że ciężko zatrzepotać skrzydłami) - rodzi się pragnienie życia na wolności i wysiedzenia jaja, patrzenia, jak wykluwa się z niego pisklę. I dokonuje ona czynów heroicznych, żeby to osiągnąć.
Ipsak jest niezwykła. Jest mądra. Tak inna od wszystkich pozostałych kur. Wymyśliła sobie inne, lepsze życie i imię. Ipsak znaczy "liść".
(...) Liść, który przyjmuje jednako i wiatr, i promienie słońca, a gdy opada i butwieje, staje się kompostem. W końcu to także ten sam liść dzięki któremu, jak myślała, zakwitają pachnące kwiaty. Podobnie jak ipsagwi - liść drzewa akacji, także Ipsak chciała czegoś dokonać.(...) str. 13.
I myśli. Dużo myśli. Zadaje pytania i szuka na nie odpowiedzi.
Zaczyna nowy rozdział swojego życia, pełnego walki i determinacji. Każdy dzień to wygrana bitwa. Najpierw na podwórzu, potem poza nim. Ale Ipsak wygrywa całą wojnę - bo, choć na koniec ginie zaduszona przez łasicę, to realizuje swoje marzenie, a nawet więcej.
Wysiedziała i wychowała dziecko, sprawiła, że mała kaczuszka wyrosła, nauczyła się wszystkiego, aby odlecieć ze swoimi pobratymcami, czuła bezgraniczną miłość i dumę ze swojego dziecka; wypełniła wolę kaczora Włóczęgi - przez co jego śmierć nie była nadaremna; a na koniec stała się pokarmem, dzięki któremu małe łasiczki mogły napełnić swoje brzuszki... Ipsak pokazała też samej sobie i innym zwierzętom, że jest niezwykła, dzielna i przewidująca, dokonała czegoś, na co żadna z kur nigdy by się nie zdobyła! Mało tego, nawet by o tym nie zamarzyła!
Miałam jedno pragnienie. Wysiedzieć jajo i zobaczyć narodziny pisklęcia! Spełniło się. Żyłam intensywnie, ale bardzo szczęśliwie. To dzięki marzeniu dożyłam tego dnia. Teraz chcę lecieć, jak Zielonogłowy, wysoko, zamaszyście, bardzo daleko - mówi na koniec (s. 202).
I odlatuje. W górę, w błękitne niebo.
Ipsak to prawdziwa bohaterka. Bohaterska matka z wyskubaną szyją. Dokonująca niemożliwego, rzucająca się na łasicę z wystawionymi bojowo pazurami - w obronie dziecka. Chuda, ale pełna życia. Bo odważyła się marzyć, bo zrobiła ten pierwszy krok i nie zabrakło jej odwagi, aby pójść dalej.
***
- Mamo, będziesz kupować mi tylko takie książki?
- Takie, to znaczy jakie?
- Takie, takie... - Franek szuka słów, którymi mógłby określić emocje, które wywołała w nim Kura. -Takie pełne zwrotów akcji!
Czytaliśmy tę książkę na głos. Franek po skończeniu wieczornego czytania jeszcze ją przeglądał, jeszcze patrzył na obrazki. Wybiegał dalej poza zakładkę, podpytywał, co się stanie, czy Zielonogłowy przeżyje, czy Ipsak nic się nie stanie, czy...? Ta książka wywarła na nim duże wrażenie. We mnie kłębi się nadal. Czuję się uskrzydlona.
O kurze, która opuściła podwórze,
Hwang Sun-mi,
il. Kim Hwan-young,
przeł. z koreańskiego: Edyta Matejko-Paszkowska i Choi Eung Eun (Estera Czoj),
Wydawnictwo Kwiaty Orientu, 2011.
Muszę się przyjrzeć temu wydawnictwu.
OdpowiedzUsuńPolecam Kurę! Jest świetnie przetłumaczona, czyta się się ją cudownie i sobie i na głos!
UsuńTakiej zachęcającej recenzji dawno nie czytałam. Zatem musze zdobyć książkę !!!
OdpowiedzUsuńAnia, pamiętasz naszą rozmowę o Kurze? Kilka tygodni temu? Kura mocno siedzi we mnie cały czas ;) Kura na listę do przeczytania, absolutnie!
UsuńKura za mną chodzi wciąż i wciąż - bronię się przed nią, a ona mi wskakuje w oczy - teraz znów, u ciebie. Ale skoro u ciebie, to już chyba muszę dać kurze kurzą szansę ;-)
OdpowiedzUsuńBez Kury nasze życie było uboższe ;) Dlaczego się bronisz przed Kurą? Jak dasz jej szansę, żałować nie będziesz. Gwarantuję!
OdpowiedzUsuńAch, jaka recenzja! Dzięki :-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie kupię tę kurę... to jest książkę. Lub przynajmniej wypożyczę :-)
Kurę kocham, nic się nie zmienia. To jedna z najważniejszych książek dla dzieci i nie dla dzieci, jakie przeczytałam!
Usuń