Mapownik czyli praktyczny kurs mazania po mapach, Aleksandra i Daniel Mizielińscy
Na Mapownik ostrzyłam sobie zęby, kiedy tylko pojawiła się informacja o jego wydaniu. Jednak musiałam uzbroić się w cierpliwość, opłacało się - chłopaki dostali po jednym egzemplarzu od Gwiazdki, która nim podarowała prezenty, zapytała matki, co kupić, żeby trafić w dziesiątkę...Stanęło więc na Mapownikach.
Mapownik jest uzupełnieniem/dodatkiem do Map - Mapy mamy jedne na całą familię (co niestety widać, nie wszyscy potrafią jeszcze delikatnie obchodzić się z książkami), Mapownik jest do indywidualnego użytku - jego właściel osobiście się w nim wyżywa artystycznie oraz intelektualnie (tu pomocne są Mapy - jako zbiór informacji, z których korzystamy wypełniając polecenia w Mapowniku). Zabawa jest przednia, polecenia od łatwych po trudne, można dać upust fantazji, artyzmu, ale i wykazać się wiedzą.
Jednak kupując Mapownik naprawdę warto zasugerować się wiekiem dziecka - choć moi prawie pięciolatkowie chętnie w nim rysują, to jednak nie wszystkie polecenia są tu dla nich. Do tych trudniejszych wrócimy za jakiś czas, bo Mapownika, w przeciwieństwie do innych kolorowanek nie wyrzucimy - jak już wyrysujemy wszystkie kredki i wypełnimy wszystkie strony (a dużo jeszcze przed nami) - będzie inspiracją do bazgrania na czystych kartkach ;) Za to Franek przepada między stronami na długie godziny :) Liczy, wypełnia, rysuje...
Aleksandra i Daniel Mizielińscy,
Wydawnictwo Dwie Siostry
Nie wiem czemu, nie chce mi się dodać komentarz.. W każdym razie, jeżeli pokazuje Ci się mój komentarz kolejny raz ten sam, to go nie publikuj;) Mapownik - ekstra, sama bym się za niego wzięła!
OdpowiedzUsuńSlowly, nawet nie wiesz, jak mnie kusi! Bo ja lubię sobie czasem trochę pokolorować ;) Ale chłopaki strasznie pilnują swoich egzemplarzy, jak jeden się pomylił i drugiemu coś maznął - afera była, że ho, ho! Nie wiem, czy darowaliby matce chwilę słabości i zapomnienia ;)))
UsuńUśmiechnęłam się. Macie tak, jak być powinno: egzemplarz dla każdego. :)
OdpowiedzUsuńPiękny lew i wulkan! U nas nikt się na wulkan nie skusił. Dziwne. Taki wdzięczny obiekt. Piękny wulkan pamiętam też z blogu Zakładki. http://zakladka-do-ksiazki.blogspot.com/2013/08/mapownik-czyli-praktyczny-kurs-mazania.html
Zerknęłam na wulkan u Zakładki, faktycznie imponujący! U nas każdy z chłopaków zaczyna od czegoś innego, pozdrawiam m.
UsuńMapownik jest ponadczasowy, a to że dzieci rozpętują aferę o kreskę, normalne:)
OdpowiedzUsuń