Jeżowo nam!
Atrakcji u nas nie brakuje. Ostatnio na fali - wznoszącej - są jeże! Dwa dni temu, wieczorem, Antoś stojąc na balkonie zawołał - Mamo, kamień się rusza! Zaintrygowani zaczęliśmy wytężać wzrok i rzeczywiście ruszał się, ale nie kamień tylko ... jeż! Ponoć co wieczór do kociego wodopoju przychodzi tu jeżowa rodzina. W piżamach wybiegliśmy na dwór. Jednak oglądać jeża po ciemku nie jest tak dobrze, jak w dzień, kiedy można dokładnie obejrzeć każdy kolec. Ale lepszy rydz niż nic. Dzisiaj, kiedy wracaliśmy z działki coś działo się na ulicy...
- Mamo, to jeż! Nie to kret! - chłopcy biegli już w kierunki ciemnej plamy wolno sunącej po asfalcie. To był jeż. Tym razem mogliśmy przyjrzeć mu się bardzo dokładnie, ba! co odważniejsi nawet dotknęli jeżowych igieł!
Chłopcy dali mu jabłko, jednak jeż nawet go nie powąchał tylko powolutku oddalił się w stronę zarośli.
My też mamy jeża w sąsiedztwie, ale nie lubi pozować do zdjęć!
OdpowiedzUsuńNie chciał jabłek, bo woli ślimaki.
OdpowiedzUsuńNie pogardziłby pewnie też jakimś robaczkiem :)Ale moje chłopaki, przekonani - po naoglądaniu się książeczek z rysunkami jeży z jabłkiem na kolcach - że jeże lubią jabłka, musieli poczęstować nim jeża ;)
OdpowiedzUsuń