Nie ma o czym mówić, Marta Szarejko
Nie ma o czym mówić to książka nie na chwilę. Choć można przeczytać ją w godzinę. Jednak wymaga czasu, wymaga skupienia. Odejścia na chwilę na bok i zaczerpnięcia powietrza. Czytając ją szybko - coś się straci, umknie to, co między wierszami.
Szarejko oddała głos innym, na co dzień niemal niewidzialnym, bo odgrodzonym szybą od gnających w pośpiechu na trasie dom-praca-dom: mężów, żon, pracowników korporacji i nie tylko.
Jej bohaterowie przemykają się pod murami kamienic i sklepów, albo całkiem wolno snują od kosza do kosza, od niedopałka do niedopałka... Spotykam ich. Mali bohaterowie dnia codziennego, na widok których wstydliwie odwracamy głowę, udajemy, że nie widzimy, albo dajemy 2 zł nie patrząc w oczy. Lubią dworce autobusowe i zajezdnie, bary mleczne, bywają w schroniskach dla bezdomnych, gdzie jednak nie potrafią długo zagrzać miejsca.
Mają swoje fobie i dziwactwa, słyszą głosy i wierzą, że za wszystkim stoją Oni, którzy wszystko kontrolują i wszystko wiedzą. To świat bezdomnych, alkoholików, złodziei, ludzi zaplątanych w chorobę, która wyklucza ich ze społeczeństwa.
Postaci, które tu mówią - każda ma swoją chwilę w krótkich etiudach - są naprawdę. Przejeżdżając przez Rondo Wiatraczna wypatruję Herty Albertyny, kloszardki-schizofreniczki w brązowej sukience z powiekami pomalowanymi zielonym cieniem, która mówi, że świat wywrócony jest na lewą stronę. Jadąc autobusem 106 rozejrzę się, czy nie ma w nim Marzenki
Bohaterowie tej książki nie mają pretensji ani żalu, że utknęli w miejscu, gdzie spotyka ich autorka. Wdzięczni, że przez chwilę mają słuchacza przed którym mogą roztoczyć swoje wizje, sny, któremu mogą odsłonić fragment swojego życiorysu i swoje myśli. Nie zdradzają, dlaczego ich życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Dlaczego nie mają rodzin, domów, pracy, dlaczego całe ich życie toczy się na dworcu, ulicy, przytułku... Nie dowiemy się tego, bo historie tu przedstawione to małe impresje, chwile, opowiadania budowane na obrazie czy wymianie kilku zdań, kiedy czas autorki i jej bohaterów w którymś momencie się przeciął.
Naprawdę dobra książka. Porusza, zastanawia, fascynuje. Podobnie jak język - żywy, różnorodny stylistycznie. To debiut Marty Szarejko. Nie ma o czym mówić? Myślę, że jak najbardziej jest.
Marta Szarejko, Nie ma o czym mówić,
Wydawnictwo Amea,
Kraków 2010
Wiele już opinii czytałam na temat tej książki i z nią chyba jest tak, ze albo się ją pokocha albo znienawidzi. Ja z chęcią poznam swoje odczucia, więc nie pozostaje mi nic innego jak sięgnąć po tą książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kass
Polecam, bo warto i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńm.