Córka grabarza, Oates


Wiem, że żadna z książek Oates, których jeszcze nie czytałam, mnie nie rozczaruje. To świetna proza. Jednak nie zawsze mam dość siły, by wejść do świata przedstawianego przez tę znakomitą amerykańską pisarkę, od lat uważaną za czołową kandydatkę do literackiej Nagrody Nobla.

Kiedyś mogłam oglądać różne filmy, czytać różne książki. Od iluś tam lat, a dokładnie od czasu, kiedy zostałam mamą – nie mogę. Obrazy wojenne, dramaty, pełne bólu i cierpienia, szczególnie jeśli dotyczą dzieci, sprawiają mi fizyczny ból. Zapadają głęboko, by znienacka wypłynąć na powierzchnię. Nie pozwalają zasnąć, albo dręczą w ciągu dnia tak, jakbym sama to przeżyła, na własnej skórze doświadczyła, czy dotknęły moich bliskich.
Dlatego najchętniej oglądam komedie romantyczne i lekkie filmy obyczajowe. Z książkami jest trochę inaczej, bo jednak je czytam, ale nie co tydzień. Tak jest w przypadku pani Oates. Czytam, jednak nim zacznę - nastrajam się psychicznie, przymierzam, czekam na moment, kiedy wydaje mi się, że mam w sobie dość siły, by się z tym bólem, nieszczęściem zmierzyć.

Córka grabarza to epicka powieść o losach rodziny Schwartów, żydowskich emigrantów, którzy uciekli w 1936 roku z nazistowskich Niemiec do Stanów Zjednoczonych. Ojciec rodziny to nauczyciel szkoły średniej, który na emigracji dostaje posadę dozorcy cmentarza i grabarza.
Choć bardzo się stara, na nic innego nie może liczyć, jest tym gorszym, człowiekiem drugiej kategorii. Schwartowie są wyalienowani, nigdy nie zaadoptowali się w nowym miejscu, nigdy nie zostali przez lokalną społeczność zaakceptowani. Jakub czuje się upokorzony, sponiewierany, co sprawia, że staje się innym człowiekiem. Coś w nim pęka, coś zostaje zdeptane i zniszczone. Jak łatwo się domyślać to rozczarowanie, zagubienie, zgorzknienie odbija się na żonie i dzieciach. Ojciec rodziny zamienia się w sadystę, dręczącego wszystkich jej członków, stosującego całą gamę kar za drobne i większe przewinienia, za objawy normalności, radości.... Degeneracja, smród, upodlenie, upadek rodziny, na koniec ogromna tragedia. I w tym wszystkim mała Rebeka, która przyszła na świat w dramatycznych okolicznościach ostatniego dnia podróży, na statku, ale już w Ameryce.
Urodziłaś się tutaj, nic ci nie zrobią jak mantrę powtarza jej ojciec. Rzeczywiście , Rebeka jako jedyna z rodziny przetrwała (jeden z jej braci stał się przestępcą, drugi uciekł) – psychicznie i fizycznie - najpierw piekło dzieciństwa, potem małżeństwa, w które weszła z miłością i nadzieją na lepsze życie. A później znalazła w sobie siłę, by uciec - po kolejnym pobiciu przez brutalnego męża - Tingora, z którego ledwie uszła z synkiem z życiem. Znalazła w sobie nie spryt, ale i odwagę, by żyć w drodze, lawirować, przenosić się z hotelu do hotelu, z miasteczka do miasteczka, stanu do stanu... byle dalej od szukającego ją męża i przeszłości.
Nie będę streszczać książki, która nasycona jest zdarzeniami i emocjami. Dużo tu bólu, cierpienia, samotności. Całe 571 stron. Czas dzieciństwa, małżeństwa - te rozdziały czyta się ze ściśniętym sercem. Ale potem można złapać oddech, bo następuje tu spełnienie amerykańskiego snu. Ale nie do końca. Rebeka uciekła, stała się kimś innym. Jednak przeszłości nie da się wymazać, mimo starań i chęci, nie można stworzyć siebie od nowa. To walka o przetrwanie i własną tożsamość.
Książka świetnie napisana, doskonale przemyślana, pełna napięcia. Mistrzostwo słowa. I choć boli, uwiera - warto.

Joyce Carol Oates, Córka grabarza, Dom wydawniczy Rebis, Poznań 2007.

Komentarze