Coco i jej mała czarna sukienka, Annemarie Van Haeringen
Coco Chanel to ikona stylu i niezwykła kobieta, która zrewolucjonizowała modę XX wieku. To ona zdjęła z kobiet niewygodne, krepujące ruchy ubrania (te wszystkie krynoliny i falbany), dała nam spodnie, sztuczne perły i ... ścięła włosy. Zostawiła po sobie Chanel 5, zapach, w którym spała Marilyn Monroe, małą czarną i dwuczęściowy kostium.
Uwielbiam jej styl, elegancję tkwiącą w prostocie.
A "Coco i jej mała czarna sukienka" to kolejna książka dla małych dziewczyn (i większych też!) o kobietach, które osiągnęły coś, dzięki swoim umiejętnościom, uporze i intuicji. W kobietach siła!
Chanel, osierocona przez matkę, trafiła w wieku kilku lat do sierocińca prowadzonego przez zakonnice. Jej ojciec żył, ale nie chciał zajmować się dziećmi (Coco miała jeszcze czworo rodzeństwa). Autorka opowiada o pierwszych latach dziewczynki, pokazuje Coco głodną i zmęczoną, nieustannie pracującą, bo u zakonnic liczyła się tylko praca: szycie, haftowanie, szydełkowanie, robienie na drutach... To tu przyszła projektantka zdobyła zawód, który w przyszłości dał jej sławę i otworzył wszystkie drzwi, ale nim do tego dojdzie...
Dzięki swoim umiejętnościom znajduje posadę szwaczki, a potem trafia do zamku bogatego znajomego (my wiemy, że był nim Etienne Balsan, pierwsza miłość Coco), gdzie podpatruje życie wyższych sfer. Tu uczy się jeździć konno, ale nie chce tego robić jak inne damy - w sukniach, jak amazonki, z nogami po tej samej stronie - tylko szyje sobie spodnie na wzór męskich. Jak można się domyślać - szybko wszystkie kobiety zapragną takie mieć... Potem zrewolucjonizuje nakrycie głowy - kapelusze obedrze z dekoracji "statków i koszy owoców na głowie", wyrzuci gorsety, a "niekończące się " rozkloszowane spódnice przekształi w wygodne sukienki i spódnice, w których da się jeździć na rowerze i tańczyć... Na koniec przywraca czerni kolor - sprawia, że kobieta ma urok i klasę.
Kiedyś, kiedy przez moment miałam przyjemność stać po drugiej stronie lady i opowiadać o książkach dla dzieci, do księgarni przyszła młoda kobieta. Szukała książki, która "zainspiruje" jej sześcioletnią córkę. Gdyby to stało się dzisiaj - pokazałabym jej "Coco i jej małą czarną sukienkę", bo to, co zrobiła Chanel jest niezwyczajne - dała kobietom wygodę i luz, i wydobyła z nich naturalne piękno bez gorsetów, krynolin i innych takich...
Ta książka to "must have" !!!
OdpowiedzUsuńNo kupię sobie jak nic! Miałam nie patrzeć na tę książkę:) Wiedziałam, że tak będzie. Piękna!
OdpowiedzUsuń