Nim nastał Koleś (a tak w ogóle to, kto to jest?)
Niedawno opowiadałam o KOLESIU (to białe na zdjęciu to nie on, żeby nie było nieporozumień). Nim dojdę do sedna - krótki wstęp.
Antka na każdym zdjęciu można rozpoznać po jednym - coś trzyma w rękach. Coś niesie, targa, ciągnie, dźwiga. A jak wyjdzie z domu bez - to sobie znajdzie.
Patyczek
Był Patyczek (jeden był Bardzo Ważnym Patyczkiem, dostąpił zaszczytu i nawet przez kilka nocy spał okryty Antkową kołdrą, obok Antka).
Kamyczek
Był kamyczek. Malutki. Jak się gubił - wszyscy byliśmy stawiani w stan gotowości bojowej. Musieliśmy lecieć szukać, inaczej szło ogłuchnąć ;) Były rzesze misiów, piesków, kotków, samochodzików i mały plastikowy kowboj na koniku... Były książeczki i karteczki. Była bawełniana pieluszka w misie ( w pierwszych miesiącach życia podkładałam mu ją pod główkę, Staś miał podobną, tylko w innym kolorze), którą odkrył zabunkrowaną w domu (na pamiątkę) kilka miesięcy temu. I szczerze ukochał. I wiele różnych dziwnych rzeczy. Bynajmniej nie ze sklepu z zabawkami.
PAN SITEK
Pan Sitek ukazał się Antkowym oczom, w całej swojej czerwonej piękności, w niedzielne przedpołudnie, pod koniec 2012 roku. Z Manią przedświątecznie sprzątałyśmy kuchnię i Pan Sitek wyskoczył z czeluści jednej z szuflad. Pan Sitek przypadł z miejsca Antkowi do serca, i było "gdzie ty Antek, tam ja Sitek..." i odwrotnie.
Sitek chodził z Antkiem do przedszkola, Sitek spał z Antkiem w łóżku. Widok Antosia w środku nocy, ciągnącego jedną ręką swoją kołderkę, a w drugiej trzymającego Sitka i rączo podążającego do naszego łóżka, był rozczulający! Sitek chodził z nami do lekarza. I był najlepszą zabawką! W domu i na dworze.
Antek próbował nim łowić Frankowe ryby, podrzucał piłeczkę, nosił w nim śnieg do domu...
Kim był Pan Sitek? Małym plastikowym, czerwonym, kuchennym sitkiem! Był niestety, bo jakoś tak ... przeminął.
Koleś
Koleś we własnej osobie w objęciach A.
Jakiś czas temu pisałam o Kolesiu. Kim jest Koleś [TU]?
Odpowiadam:
Tajemniczy przyjaciel mojego syna jest małym czerwonym wezgłówkiem (bądź poduszką-wałkiem, jak kto woli) w kwiaty, w czerwonej czapeczce z metką Ikea na pupie.
I nie wiem, i już tego nie wie nawet Antek, co było inspiracją - czapeczka wyciągnięta z szafy czy może uważne przypatrzenie się poduszce?
Z Antkowymi przyjaciółmi i przedmiotami mu bliskimi mamy mały problem. Kiedy ich/je w pełni zaakceptujemy, przyzwyczaimy się, ba (!) nawet je pokochamy, i traktujemy niemal jak członków rodziny - one przemijają - a na ich miejsce zjawiają się następni/następne. Przyzwyczajeni do starych "miłości" burzymy się, kiedy pojawiają się kolejne, no jak to tak, przecież dopiero co....Cóż. Był Patyk, był Pisklaczek, był Sitek. I był sobie Koleś... który teraz, kiedy piszę te słowa, znowu jest tylko wałkiem, a jego czapeczka zwykłą dziecinną czapeczką (choć czasem jeszcze przemienia się w Kolesia).. Jednak dla mnie mają one już zupełnie inną wartość.
Wiecie, jak mi ręka drżała, kiedy sprzątając znalazłam w kącie pękniętego Pana Sitka, który stał się zwykłym kuchennym sitkiem, w dodatku uszkodzonym? Wyrzucałam go i wyciągałam z kosza, wyrzucałam, wyciągałam...
I zastanawiam się, czy powinnam bardziej martwić się niestałością "uczuć" A., czy cieszyć z jego ogromnej wyobraźni? Wybieram to drugie.
Czy Wasze dzieci też mają takich przyjaciół?
Wzruszyłam się... Patyczek... (czytaliście "Kamyki Astona"?), Pan Sitek... Koleś... Antek to chyba wrażliwe dziecko z niesamowitą wyobraźnią! Moje chłopaki jakoś nie przywiązują się do rzeczy i maskotek.. Zwykle dzień, dwa i ukochana Kaczka - Kwaczka (kup mi ją proszę, marzyłem o takiej zawsze!) porzucona leży w kącie...
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem kto nastanie po Kolesiu? :-)
Antek rzeczywiście jest typem "artysty indywidualisty". Wrażliwy z duuużą wyobraźnią, lubi uważnie przyglądać się otoczeniu i "przetwarzać" widoki na "po swojemu". Uwielbiam słuchać jego opowieści o chmurach - czego on na niebie nie widzi!
UsuńTeż jestem ciekawa, co dalej, póki co Koleś jeszcze u nas bywa, ale już tej intensywności brak, co kilka tygodni temu.
No wspaniały tekst !!! Też mi się mokro w oczach zrobiło. Antek jesteś moim bohaterem !!! Kiedyś wyrośniesz na wspaniałego, wrażliwego faceta - już zazdroszczę Twojej wybrance ;-)
OdpowiedzUsuńA u nas mieszkają kolekcjonerzy kart. W wieku przedszkolnym u Kajtka pojawiła się pasja zbierania samochodzików hot wheels, potem były kapsle pokemon i wreszcie karty z pokemonami. Również naklejki z danonków czy też magnesy lodówkowe. Zawsze musieliśmy mieć pełną serię. No i właściciel nigdy bez nich się nie pokazywał - plecaczek ze skarbami zawsze pod ręką ;-). Nie powiem zbieractwo jest kosztowne. Aktualnie Natanek również kolekcjonuje - karty piłkarskie - i jest gotowy na wszystko, żeby tylko zdobyć kolejną paczkę !!! Lilka póki co kocha moje króliki zwane Mariankami (choć każdy z czterech ma osobiste imię). Pozdrawiam
Ania, karty, jak wiesz ,my też ćwiczymy tzn. Franek,.A. i S. też coś tam próbowali, ale to bardziej po to, żeby bawić się z F. Tak naprawdę nie kręcą ich i dobrze. Nie lubię tych gotowców, podtykanych przez firmy - szkoda pieniędzy, bo ani to ładne, ani fajne, ale cóż prawo wieku, trzeba przez to przejść, byle z umiarem :) Natomiast hobby Lili bardzo mi się podoba, też bym zbierała Marianki (gdybym miała takie źródło w domu!), bo są cudne!
OdpowiedzUsuńoj...Helen w swym 5letnim życiu też niemało miała takich przyjaciół...również niewidzialnych,ale ci ,o dziwo!dłużej byli z nami...czasami kiedy zapamiętywałam już kto jak skąd i z dumą o tym informowałam to...nieaktualnym stawał się własnie,zastąpionym przez kogoś,coś...ach...ech...
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem bardzo przyjaciół Helen! Kto to był - jest? pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń