Jestem miasto. WARSZAWA, il. Marianna Oklejak i STOP likwidacji bibliotek!



Historia Warszawy w pigułce i w bardzo przystępnej dla dzieci formie, bo zamknięta na płaszczyźnie map miasta z poszczególnych, ważnych dla kraju i samej Warszawy, okresów. Od czasów pradawnych, kiedy to nie było miasta tylko małe osady, których mieszkańcy polowali, łowili i oddawali część bożkom i totemom po czasy współczesne z pięknym Stadionem Narodowym - przez okres szlachecki (16 i 17 wiek), burzliwe lata przełomu 18 i 19 wieku, piękną Warszawę dwudziestoletnią, Warszawę Walczącą (okres Powstania Warszawskiego), lata socjalizmu - oczywiście z wyeksponowanym PKiN  i czerwoną flagą z sierpem i młotem, stan wojenny (och jaki szary, szary!). Na każdej mapie, a jest ich osiem - Syrenka w jakis sposób komentująca swoją postacią czasy - dzisiaj uśmiechnięta, w stanie wojennym zmarznięta, w czasie wojny zakrywająca oczy, płacząca.

Jestem miasto. Warszawa - wzbudziła entuzjazm, po Mapach Mizielińskich, Mamoko czy Ulicy Czereśniowej, to kolejna pozycja kartograficzna, której akcja rozgrywa się na mapach. Tu pod lupę wzięto Warszawę - jej historię toczącą się przez wieki i naniesioną na plan miasta - zmieniający się, pęczniejący. Sercem miasta są budynki, ulice i place, ale nie same w sobie, tylko dzięki ludziom i wydarzeniom, których były milczącymi świadkami.
Marianna Oklejak pokazała miasto z lotu ptaka, oddając ducha czasu i społeczne tło. Książka ta jest w naszych rękach dopiero od kilku dni, dlatego dopiero ją poznajemy, wczytujemy się i wgryzamy w ilustracje. Zatrzymaliśmy się na dłużej na  Warszawie Walczącej - chłopcy uważnie śledzili losy powstańców, naloty, ruiny i zgliszcza, ale też zwykłe życie, bo przecież życie toczy się zawsze - gdzieś giną ludzie, sanitariuszki opatrują rannych, a kilka ulic dalej zakochani patrzą sobie głęboko w oczy czy właśnie wzięli ślub, kobiety opłakują swoich bliskich nad mogiłami, a kilometrów od nich w teatrzyku trwa przedstawienie... To cenna lekcja historii "Mamo, oni wychodzą z kanałów!" i miasta.
Oglądając mapę stanu wojennego poza topografią miasta widzimy puste sklepy z ciągnącymi się kolejkami, koksowniki i zbitych przy nich żołnierzy rozcierających ręce, pracujące powielacze ukryte w mieszkaniach, zomowców na Starym Mieście rozpędzających grupy ludzi, tłum wiernych w kościele St. Kostki (pewnie kazanie ma  Popiełuszko) i handel na bazarze Różyckiego....Długo by tak można.... Co ulica to coś się dzieje.
Świetny pomysł i wspaniała książka nie tylko dla małych warszawiaków. Przez historię miasta można dobrze odczytać też historię kraju. Ale też... pośmiać się, bo autorka ukryła tu kilka perełek, które warto odszukać. Ale o tym sza! - niech każdy szuka ich sam, w ciemno.
Duże i sztywne kartki. Pozycja obowiązkowa!


Jestem miasto. Warszawa,
ilustracje Marianna Oklejak,

tekst Aleksandra Szkoda,
Wydawca: Czuły barbarzyńca, 2012.








***
Nie pożyczam książek "do wieku dziecka". Ta - dla tego, a tamta - dla tamtego. Książki przeważnie czytamy razem, zawsze po kupieniu czy przyniesieniu z biblioteki wspólnie oglądamy (i wąchamy :)). To jest wydarzenie - bardzo duże, szczególnie dla Antosia i Stasia. W kąt idą zabawki; książki oglądamy na stole i na podłodze, na kanapie w salonie i u chłopców w pokoju. Ustalamy kolejność czytania, którą natychmiast, a które wieczorem. Ta pierwsza, a ta druga. Jeśli książka jest "za duża" - widzę, że moich przedszkolaków nudzi, po prostu się wyłączają. Słucha Franek. A jeśli chodzi o Franka - dla niego każda lektura jest dobra, i encyklopedia i książeczka obrazkowa. Co jest dla mnie zrozumiałe, bo sama chętnie oglądam i czytam wszystkie.

Bardzo ważna jest dla mnie treść, ale też forma. W książce dla dzieci obie są równorzędne. Odrzucają mnie książki "disneyowskie" i podobne, w stylu przepraszam słodko-pierdzącym. Szkarady i paskudy - wizualne i w treści, kalki przetłumaczone w pośpiechu przez ludzi, którzy z literaturą nie mają nic wspólnego. Dlatego tak się cieszę, że w czasie wizyty w bibliotece martwię się coraz częściej nie o to, że nie mam z czego wybierać, tylko - które książki wybrać z tych, na które mam wielką ochotę.

Wierzę, że gust dziecka można w dużym stopniu kształtować. I kiedy słyszę, "pożyczam takie książki, bo dziecko lubi" to się dziwię. Lubi, bo może nie miało okazji polubić czegoś innego? To działa, bo widzę, że moim dzieciakom podobają się książki, które cenię i ja. To procentuje - w ich słownictwie, wiedzy i ciekawości świata, kreatywności i otwartości. Stają się z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, coraz bardziej wymagającymi czytelnikami. Bardzo chciałabym, aby to im zostało. Aby miłość do książek wynieśli w swoich walizeczkach z domu i ponieśli dalej. Póki co, pakuję do nich i pakuję. *

Za chwilę pójdą w świat szukać swoich książek, będą wydreptywać swoje ścieżki w księgarniach i bibliotekach. Tylko... no właśnie. Tych ostatnich może nie być!

Przeczytaj i podpisz -Stop likwidacji bibliotek 

* Ania, po naszej rozmowie tak mnie natchnęło :)

Komentarze

  1. Wygląda super, mam nadzieję, że o Gdańsku też kiedyś taka powstanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłoby fajnie, sama chętnie obejrzałabym i Miasto Gdańsk! tym bardziej, że uwielbiam Trójmiasto!

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu mnie zachęciłas - dzięki!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz