Mała encyklopedia DOMOWYCH POTWORÓW, Stanislav Marijanowic
Wszystko jasne! Wreszcie wiemy co, a raczej kto jest odpowiedzialny za znikające skarpetki; za bałagan, pojawiający się chwilę po sprzątaniu; za wieczorne humory; za niegrzeczne odzywki ; rozlewanie wody i chlapanie w łazience; upadki Stasia (kończące się szyciem na ostrym dyżurze chirurgicznym), czy moje zmęczenie i senność, w chwili kiedy powinnam zasiąść do komputera, aby skończyć pisać tekst....
Obecnie najbardziej niepokoi mnie fakt przebywania w naszym domu Kichoprychacza czyli Potwora Kataralnego i Glutowatego. Według autora, jak upatrzy sobie sympatyczną rodzinkę (średnio mnie bawi, że uznał nas za taką), to przyczepia się do niej i nie opuszcza od wczesnej jesieni do wiosny... A u nas ostatnio jak w szpitalu, a to zapalenie oskrzeli, a to pospolite infekcje wirusowe... Obecnie chorzy są i Franek i Antoś i Staś. Czarno na białym - Kichoprychacz zadomowił się w naszym domu
Stanislav Marijanovic, którego jedną książkę już znamy i bardzo nam się podobała (Magia domowych potworów), opracował cudowną encyklopedię grasujących w naszych domach potworów.
Jej bohaterowie - m.in. Narcyz Samolubek, Chciwusek, Gburia Żłośliwa, Gaduła Niepoprawna, Olaboga, Łubudubu czy Głupolus Nudnawy, Leniwiec Zaspany, Profesor Zgubnik, Awanturella i długo by wymieniać...- przez wiele wieczorów towarzyszyli moim dzieciakom w usypianiu, bo i Marysia, choć już dziesięciolatka - ostro nadstawiała ucha. Charakterystyki domowych potworków są zabawnie i trafne. Świetnie się czyta, a dzieciom autentycznie się podoba, o czym świadczy choćby Przeczytaj mi jeszcze raz o potworach i tak kilka dni pod rząd ;)
A ilustracje ? Proszę zerknąć (Franka ulubieńcem jest Chciwusek, ze względu na miłe futerko, ilustracja po prawej)
Mała encyklopedia DOMOWYCH POTWORÓW,
Stanislav Marijanowic,
przełożyła Hanna Baltyn,
Nasza Księgarnia,
Warszawa 2003 (wyd. pierwsze)
Książki o potworach to dziecięcy niezbędnik. Ulubione Tatiany to "O duchu, który się bał" oraz "Skarpetkowy potwór". Obie prawie zna na pamięć. :-)
OdpowiedzUsuńA powyższa propozycja niechybnie dołączy do kanonu. :-))
"Mała encyklopedia.." składa się z dwóch tomów. Nie wiem kto bardziej ją lubi czytać (ja czy dzieci haha), ale często do niej wracamy. Kiedyś mój syn dostał ją na urodziny i potem kupowałam ją za każdym razem jak szliśmy do kogoś - w prezencie. NASZA KSIEGARNIA sprzedawała ją po śmiesznie niskiej cenie. Nakład już niestety wyczerpany... :-( Ale może jeszcze potwory powrócą! :-) Super śmieszne książki! U nas w domu mieszka większość z nich. Dziwna sprawa tylko z Kichoprychaczem, który często u nas przebywał.Ostatnio jakoś go nie ma. Ale nikt za nim nie tęskni. Chyba się wyprowadził.. :-)
OdpowiedzUsuńJolu, tak jest duchy i potwory górą! A "Skarpetkowego" nie znamy - musimy więc nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńMamoAdama - rozglądam się za drugą częścią, mam nadzieję, że w którejś bibliotece będzie. A co do Kichoprychacza - zazdroszczę, też bym nie tęskniła, z pozostałymi jakoś da się wytrzymać ;)
pozdrawiam!
Podchodziłam do tej książki już kilka razy, ale córeczka nie była zainteresowana. Może chłopcom przypadnie bardziej do gustu?
OdpowiedzUsuńPemberley, może to jeszcze nie jej czas, a może książka nie w jej typie? Chłopakom powinna się spodobać
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
m.
Po przeczytaniu Małej encyklopedii domowych potworów wiem, kto stoi za moim obijaniem się o futrynę drzwi i bolesnym zahaczaniem kolanem o łóżko. Zwykle obwiniałam o to mój astygmatyzm, ale teraz już wiem! To nie krzesło wybiega mi naprzeciw, żebym się o nie tradycyjnie potknęła. To on! ŁUBUDU, czyli potwór od zastawiania zasadzek. Szkoda tylko, że ilustracje są takie kiepskie...
OdpowiedzUsuń